fot. Michał Inkielman

Do niedzieli 29 stycznia 2018 wiedziałam, że Nina Gąsowska jest artystką malarką, sympatyczną kobietą, otwartą na świat. Tak ją odbierałam. Wymiana uścisków podczas spotkań przy różnych okazjach, nić sympatii. W niedzielę, podczas promocji Jej książki Express „Moskwa – Milanówek” poznałam Ją na nowo i jestem pod ogromnym wrażeniem.

Spotkanie promujące książkę, było zorganizowane przez Milanowskie Towarzystwo Letnicze, którego Nina jest wieloletnim członkiem i Miejską Bibliotekę Publiczną. Witając licznie zebranych Dariusz Biernacki stwierdził, że wszystko jest improwizowane, a oprawa muzyczna – niespodzianką dla Niny.

W spotkaniu uczestniczył mąż Włodek, syn Piotr wraz z wnuczką Julką. Syn przeczytał 2 fragmenty książki. W pierwszym Nina opisała wpadkę jaką zaliczyła podczas wizyty studentów na Kremlu, zaś w drugim apetyt kolegi na kaszę, z powodu którego biedne studentki poszły następnego dnia głodne na uczelnię. Wnuczka wykonała na akordeonie pieśń Droga, która jak stwierdził syn „świetnie oddaje drogę mamy z Moskwy do Milanówka”.

Z rozmowy Niny z dyrektor Biblioteki Elżbietą Abramczuk-Kalinowską dowiedzieliśmy się, że do napisania książki zainspirowały Ninę  wnuki (ma ich pięcioro), a szczególnie dwóch najstarszych: Kuba syn Piotra i Dimitr syn starszego Igora, mieszkający wraz z rodzicami w USA. Tytuł pojawił się nagle i w jakimś sensie oddaje drogę jej życia. Moskwa stanowiła punkt zwrotny, a teraz jest Milanówek.

Miała szerokie spektrum zainteresowań, co wcale nie ułatwiło jej wyboru kierunku studiów. Studia w specjalności radiolokacja i radionawigacja lotnicza wybrała na chybił trafił. Związek Radziecki uważała za najlepszy na świecie kraj. Dopiero przyjaźń z Nataszą, koleżanką z uczelni, której ojciec – poeta, piszący wiersze polityczne został zabity, podobnie jak inni członkowie rodziny, otworzyły Ninie oczy. Porównując Polaków z Rosjanami i Ukraińcami stwierdziła, że tam wierzy się rządowi, a w Polsce żaden rząd nie jest dobry.

W 1956r, w akademiku w Moskwie poznała Polaka – Włodka Gąsowskiego, który tam studiował. Była miłość i wątpliwości związane z opuszczeniem ojczyzny, ale mieli wiele wspólnego: cele, filozofię życiową i to przeważyło. W 1958 r po ślubie z Włodkiem przyjechała do Polski. Rozpoczęła pracę w WSK Mielec. Poczuła się tu dobrze. Tu pojawiły się dzieci. I właśnie ze względu na dzieci, ich dalszą naukę, studia, zdecydowali się przenieść do Poznania.

W Poznaniu osiągnęli wszystko, szczególnie mąż. A ona pracowała w Cegielskim, na Politechnice, zaczęła uczyć młodzież w technikum energetycznym. Zaczęła również wyżywać się artystycznie. Wystawialiśmy sztuki, robiliśmy różne spektakle. Tu rozkwitłam, byłam szczęśliwa, również zawodowo, ale ciągnęło mnie do malarstwa. W 1980 r rozpoczęłam zaoczne studia malarskie w Moskwie. Tylko tam mogłam studiować zaocznie. Przysyłali mi świetną literaturę. Zaczęłam robić wystawy, sprzedawać – mówiła Nina.

W Poznaniu mieszkało się dobrze, ale Piotrek był w Warszawie – wyznała. Chcieliśmy być bliżej syna i tak trafiliśmy do Milanówka. Z miasteczek na Mazowszu, Milanówek podobał mi się najbardziej i nie zawiodłam się. A Piotr Gąsowski dodał – Mama bała się, że nie znajdzie tu towarzystwa. Chciała nawet zaprosić na kawę panią spotkaną przypadkowo na bazarku. Ma w sobie otwartość do ludzi i bezpretensjonalność. Trudno się z tym nie zgodzić.

Swoją rozmowę z Elżbietą Abramczuk-Kalinowską, Nina Gąsowska zakończyła stwierdzeniem „Bardzo dobrze żyje mi się z wami”, a potwierdza to również pierwsze zdanie I rozdziału książki „Mój dobry los sprawił, że Polska stała się moją drugą ojczyzną, moją miłością, moim domem”.

To oczywiście bardzo w skrócie. By poznać więcej faktów z życia tej niezwykłej kobiety – trzeba przeczytać książkę. Gorąco zachęcam.

Po rozmowie przyszedł czas na dalszy ciąg oprawy muzycznej, w której usłyszeliśmy sąsiadkę Niny – Aleksandrę Boniecką i Dariusza Biernackiego, którym akompaniowała na fortepianie Alicja Brzeska oraz Barbarę Wałaszek akompaniująca sobie na gitarze.  A na zakończenie koncertu, Aleksandra Boniecka wykonała pieśń, którą skomponowała do słów wiersza Niny i wykonała akompaniując sobie na fortepianie.

A potem były podziękowania Niny skierowane do tych, dzięki którym powstała ta książka – do najbliższych: męża, synów i wnuków.  Szczególne miejsce w tych podziękowaniach miała Hanna Pettyn odpowiedzialna za redakcję książki i jej mąż Andrzej, z którym jak stwierdziła przedyskutowała wiele kwestii. Były także podziękowania skierowane do sąsiadek, zwanych przez Ninę ulicznicami. W dyskusji z nimi rozwiewała wiele swoich pisarskich wątpliwości. Dziękowała również Arkuszowej Drukarni Offsetowej i oczywiście organizatorom, a także artystom, którzy uświetnili spotkanie.

Polub nas na Facebook
Zobacz galerię: Nina Gąsowska – kobieta wielu talentów