11 marca 2017 r., w ramach Weekendu dla kobiet, odbyło się spotkanie z aktorką - Beatą Tyszkiewicz. W rozmowie z Elżbietą Abramczuk-Kalinowską, dama polskiego kina mówiła o swojej karierze, kobiecości i dojrzałości. Spotkanie  połączono z promocją trzech książek aktorki „Nie wszystko na sprzedaż”,  „Kocha, lubi i żartuje” oraz „Bajaderka książka kucharska”. Beata Tyszkiewicz przyjechała na zaproszenie Biblioteki Publicznej oraz Przedszkola Nr 1, w którego siedzibie odbyło się spotkanie.

Aktorka rozpoczęła rozmowę wspomnieniami z Milanówka, gdzie przez pewien  czas uczęszczała do szkoły podstawowej, zlokalizowanej nieopodal fabryki krówek przy ul. Spacerowej. Mówiła o otaczającym fabrykę zapachu krówek, fruwających papierkach wykorzystywanych  przy wykonywaniu różnych ozdób oraz uczestnictwie w nabożeństwach majowych, w których starała się stać w pobliżu jednego z kolegów, który był pewnie jej pierwszym chłopakiem.

Następnie przeszła do swoich doświadczeń wydawniczych, podkreślając swoją niezależność. Nie chciałam godzić się na różnego rodzaju poprawki i „udoskonalenia” - mówiła - dlatego większość swoich książek zmuszona byłam wydać sama. Chciałam by to były moje decyzje. Może nie zawsze przemyślane, ale moje.

Beata Tyszkiewicz wspominała również swoje dzieciństwo spędzone w pałacu w Wilanowie, w którego kaplicy była ochrzczona oraz podwieczorki przygotowywane dla niej na liściach poziomek lub malin przez Beatę Branicką i następnie chowane w dziuplach drzew w pałacowym parku.

Mówiła o swoim emocjonalnym związku z matką. Byłam pod jej wielkim wpływem. Matka nigdy nie była ze mnie zadowolona. Była bardzo wymagająca ale i tolerancyjna. Pozwoliła mi zagrać w filmie jak miałam 15 lat. Od niej przejęłam system wartości – przyznała. Aktorka dzieliła się ze słuchaczami swoimi macierzyńskimi doświadczeniami. Podobnie jak matka, która wychowała ją i brata sama (ojciec po wojnie nie wrócił do Polski) - swoje córki: Karolinę i Wiktorię wychowywała również sama, mimo iż wychodziła za mąż jak dziecko pojawiało się na świecie. Szła na daleko idący kompromis. Jak dzieci nie chciały jeść to nie zmuszała do jedzenia. Jak zgłodniały to zjadły. Pisała do córek nie listy, a bajki. Godziła obowiązki matki i aktorki. Często brała córki na plan filmowy, by im pokazać swoją pracę. Uważa, że  rodzice popełniają błąd nie informując dzieci na czym polega ich praca, dlaczego są zmęczeni wracając do domu. Przyznała również, że między nią i córkami jest bardzo silną więź, że są bardzo solidarne i dla siebie najważniejsze.

Wspominała swoje podróże, które jak twierdziła są mocno są związane z filmami realizowanymi z jej udziałem. Lubię poznawać kraj przez ludzi, którzy tam mieszkają, przez ich kuchnię – przyznawała. Wspominając Bollywood podkreślała, że jest to inny świat, w którym czas nie istnieje. Przez pierwsze 3 miesiące od przyjazdu do Indii nie miała żadnego dnia zdjęciowego. Jedyną osobą punktualną był jej kierowca, ale tylko dlatego, że mieszkał w samochodzie. W Indiach musiała oswoić się z nędzą, z żebrzącymi na ulicy, którzy podrapią jak im nie da się jałmużny.

Pieniądze, które zarobiła w Bollywood wydała szybko po to, by żyć tak jak jej koleżanki. Lubi pieniądze, ale w umiarkowanych ilościach. Nie muszę mieć drogich limuzyn, mnie wystarczy mały samochód byle sprawny. Bogatym trzeba umieć być – mówiła.

Jest apolityczna, nigdy nie była w żadnej organizacji (poza ZMP), bo im nie ufała. Jak przyznała  mówi takie rzeczy, za które feministki zmyłyby jej głowę. Śmieszy ją dzielenie świata na kobiety i mężczyzn. Zawsze łatwiej porozumiewała się z mężczyznami. Nie jestem na FB to znaczy, że mnie nie ma – stwierdziła z uśmiechem.

Przekazała również kilka uniwersalnych rad: chwytajcie chwilę, ona jest bezcenna; jak nam na czymś bardzo zależy to w negocjacjach jesteśmy na przegranej pozycji; w prawdziwie trudnych sytuacjach nie można sobie poradzić, a im bardziej się staramy tym gorzej wypadamy; jak ktoś nam bardzo przeszkadza to wyobraźmy sobie, że zaraz umrze; jak my sami nie możemy ze sobą wytrzymać, to wyobraźmy sobie, że to my zaraz umrzemy. Te dwie ostatnie rady pochodzą z filozofii indyjskiej.

Polub nas na Facebook
Zobacz galerię: Beata Tyszkiewicz w Milanówku