Zawsze, kiedy jakieś sprawy wymagają pilnego działania urzędników milanowskiego magistratu, staram się je załatwić poprzez bezpośredni kontakt. Tak było i w tych trzech sprawach, które poruszam w artykule. Niestety, tym razem moje interwencje nie poskutkowały i przypadła mi rola dziada. Obrazem są oczywiście miejscy urzędnicy. Na początek jedna zwrotka wierszyka, którą znalazłam na stronie http://smieszny.wierszyki.humoris.pl, a która częściowo pasuje do tej sytuacji.

„Mówił dziad do obrazu /a obraz ani razu/ buzi otworzyć nie raczy/ bo się za bardzo zpróżniaczył…”

Napisałam częściowo, bo buzię otworzył i to nie raz, obiecał i nie załatwił. Tak było w dwóch pierwszych sprawach, których załatwienie zależało wyłącznie od obrazu. W przypadku trzeciej sprawy mamy jeszcze inny obraz i tu rola dziada podobno przypadła również urzędnikom.

Długa historia stojaka na rowery na przystanku WKD Grudów
Ci z Państwa, którzy przejeżdżają koło przystanku, z pewnością widzą piękny żółty rower systematycznie przypinany do słupa i inne mniej rzucające się w oczy przypinane do czego się da w rejonie stacji i po przekątnej skrzyżowania. Od 2 lat radny W. Parol interweniuje w tej sprawie podczas sesji. Mnie obiecał ustawienie stojaka jeszcze wiceburmistrz R. Malinowski, pod koniec ubiegłego roku. Minęło wiele miesięcy, a stojaka nie ma. A przecież to niewielki wydatek i prosta sprawa. A może tylko wydaje mi się, że prosta?

Znaku drogowego na ul. Wiatracznej ciągle brak
Przed kilkoma miesiącami wysłałam emaila do komendanta Straży Miejskiej (SM), prosząc o spowodowanie ustawienia na ul. Wiatracznej (po lewej stronie jadąc od ul. Królewskiej) przy skrzyżowaniu z ul. Nadarzyńską, znaku Ustąp Pierwszeństwa. Przy naprawianiu nawierzchni ul. Nadarzyńskiej, po pracach związanych z budową kanalizacji, położono kilka metrów asfaltu na ul. Wiatracznej. Kierowcy spoza Milanówka uważają, że skrzyżowanie jest równorzędne i kilka razy miały miejsce niebezpieczne sytuacje. Komendant sprawdził, odpisał mi, że uznaje moją rację i że zgłosił sprawę do Technicznej Obsługi Miasta (TOM). Po informacji od komendanta SM, rozmawiałam telefonicznie z kierownikiem TOM, powiedział, że znaki są zamówione i za 2 tygodnie znak będzie ustawiony. Minęło kilka miesięcy. Znaku nie ma, a niebezpieczeństwo jest.

Dwa oblicza ul. Polnej
Ulica Polna ma swój początek przy ul. Grudowskiej, a koniec przy ul. Rososzańskiej. Ulica Podwiejska dzieli ją na 2 odcinki. Dłuższy pomiędzy ul. Grudowską i ul. Podwiejską, zadbany, jezdnia i chodniczki pięknie wyłożone kostką i ten drugi, wprawdzie krótki, ale zupełnie nie przypominający tego pierwszego. Jadąc od ul. Rososzańskiej, po wyboistej drodze i głębokich kałużach, po prawej stronie mijamy las, oddzielony od jezdni wkopanymi,  pomalowanymi oponami, a po lewej stronie dużą bazę transportową. Baza transportowa zajmuję teren pomiędzy ul. Rososzańską (wjazd), a ulicami Polną i Podwiejską. Od wielu miesięcy na terenie bazy poza samochodami sprawnymi, są ustawione samochody po wypadkach, z pootwieranymi zbiornikami na paliwo lub też wypalone. I to wszystko w mieście ogrodzie. Na początku roku pisałam w tej sprawie do komendanta Straży Miejskiej. Niestety z odpowiedzi, którą otrzymałam wynikało, że komendant nie widzi tego co ja. Rozmawiałam na ten temat z Burmistrzem Jerzym Wysockim. Sprawa jest mu znana. Podobnie jak ja i Liga Ochrony Przyrody obawia się o skażenie terenu, ale póki co interwencje w tej sprawie okazały się nieskuteczne. A może jednak miejscy urzędnicy użyją bardziej skutecznych metod?

Jestem optymistką, nie tracę nadziei na szybkie załatwienie wszystkich trzech spraw, choć mam świadomość, że jeszcze nie raz wystąpię w roli dziada. Oby zdarzało się to nie częściej niż raz w roku.
Polub nas na Facebook