Znajoma zaprosiła mnie na kilka dni do miasta-ogrodu – Milanówka. Zawsze uważałam, że ten, kto tu mieszka i ma w zasięgu atrakcje stolicy, może uważać się za szczęściarza. Wraca do oazy spokoju, zieleni, klimatu lat 20- tych. Ten klimat trwa dzięki niezliczonej liczbie willi ukrytych wśród ogrodów i bujnej zieleni miasta.

Wybudowane na początku ubiegłego wieku i w okresie międzywojnia domy są bez wątpienia największą architektoniczną atrakcją Milanówka, zwanego w czasie wojny Małym Londynem.

Wysiadłam na stacji Dworca PKP, przeszłam przez brudny i brzydko pachnący tunel (to nie najlapsza wizytówka miasta) i czekałam na swoją znajomą. Dostrzegłam tablicę z planem miasta. Sprawdzę, co warto tu zobaczyć – pomyślałam. Jakie szlaki turystyczne oferuje tak urocze miasto? Na dworcowym planie miasta nie znlazłam jednak nic konkretnego. W zasadzie trudno oczekiwać szlaków po zabytkowych miejscach i willach na ogólnym planie miasta, ale przydałaby się informacja, gdzie ich szukać. Podobno miejsc pamięci i pomników przyrody jest w tym mieście bez liku?! Podobno w mieście bywało wilele znanych osób – gdzie są domy w których mieszkali lub które odwiedzali?! Gdzie są te piękne wille, wpisane do rejestru zabytków?!
Tory PKP dzielą Milanówek na dwie części. Zastanawiam się, jak szybko i czym można się przemieścić z jednego końca na drugi. Milanówek jest rozległy. Duża częsć mieszkańców porusza się samochodami i na rowerach. Widocznie miasto zadbało o ścieżki rowerowe. Świetnie!

W ciągu kilku następnych dni z perspektywy rowerzysty podziwiałam zakamarki Milanówka. Z reguły jednak jako uczestnik ruchu ulicznego. Oprócz dosyć długiego odcinka na jednej z głównych, przelotowych ulic miasta – Królewskiej (wiedzie ona do Grodziska Mazowieckiego), gdzie ruch samochodowy jest dość duży i rowerzysta może poczuć się mało bezpiecznie, nie udało mi się zlokalizować tras wyznaczonych dla amatorów rowerów. Nawet ta jedna ścieżka w pewnym miejscu musi zastąpić chodnik dla pieszych (ten z niewiadomych powodów kończy się; zresztą niektóre ulice w ogóle nie mają chodników) i wtedy rowerzysta zmuszony jest prowadzić swój pojazd. Zaskakuje mnie ogromny zakres prac związany z remontem ulic. Zadaję więc pytanie: dlaczego, mimo tak dużej wagi, jaką władze miasta przywiązują do stanu ulic, jest on jednak zły?
Zjeżdżamy z wiaduktu. - O tu po prawo jest bardzo ładna willa „Borówka”, jedna z ciekawszych architektonicznie milanowskich willi – informuje mnie moja towarzyszka. Wypatruję więc szczegółów architektonicznych i nagle oczom moim ukazał się... olbrzymi baner reklamowy, który skutecznie przesłania najlepszą perspektywę „Borówki”. Takie banery „zdobią” zresztą wiele ogrodzeń i parkanów w mieście, zasłaniając to, co w Milanówku jest najpiękniejsze – wille i ogrody. Szkoda.
- Pewnie w okresie letnim odbywają się tu jakieś imprezy kulturalne – pytam z nadzieją, że „załapię” się na jakąś ciekawą wystawę, przedstawienie teatralne Teatru Letniego. W takim mieście na pewno funkcjonuje prężnie działający ośrodek, który organizuje kulturalne życie miasta. Podjeżdżamy pod budynek Miejskiego Ośrodka Kultury.
Przyznam szczerze, że spodziewałam się innej aury wokół MOK-u. Sądziłam, że jest on doskonałą wizytówką tak uroczego i klimatycznego miasta, gdzie w moim wyobrażeniu życie kulturalne powinno kwitnąć. Przecież w okolicy tworzy wielu artystów, a warto pielęgnować lokalną twórczość.
Jest sobota po południu - połowa sierpnia. Wydawałoby się, że ludzie o tej porze gromadzą się w takich miejscach. Ale budynek MOK-u jest zamknięty na cztery spusty. Wszędzie pustka i cisza. Nie ma śladu choćby po kawiarni, czy ogródku letnim. Na sąsiednich kortach tenisowych (podobno już przed wojną wybudowano je w tym miejscu) zaledwie kilka osób gra w tenisa.
Budynek MOK-u robi ponure wrażenie, zaniedbany od zewnątrz, bardziej przypomina jakiś barak. Stoi na tle muru, który pewnie miejscowa młodzież ozdobiła graffiti. Tablica informacyjna zamontowana przed wejściem do budynku MOK-u (nota bene w zupełnie niewidocznym miejscu) jest bardzo mała i nieestetyczna. Mieści się na niej cztery kartki formatu A4, ale widocznie tyle wystarczy na bieżące ogłoszenia i ofertę programową dziłalności ośrodka.
Szukam więc informacji, o jakimś ciekawym przedsięwzięciu kulturalnym na lato. Znajduję informację o warsztatach twórczo-malarskich dla dzieci, o rozgrywkach sportowych także dla młodszych mieszkańców miasta oraz ofertę kulturalną Stawiska – znanego domu i muzeum Jarosława Iwaszkiewicza. Podobno przy MOK-u działa Teatr Letni – szukam więc informacji o jego dziłalności w czasie wakacji – bezskutecznie.
Ludzie chętnie spotykają się, gdzie coś się dzieje. No właśnie, ale najpierw musi się coś dziać, a MOK w Milanówku wyraźnie nie zabiega o to, by przyciagnąć mieszkańców atyrakcyjną ofertą kulturalno-rozrywkową.

Jedziemy dalej. Zatrzymujemy sie przed budynkiem Urzędu Miasta i Gminy, bo dostrzegam dość dużą tablicę informacyjną z mapą miasta. W duchu liczę na to, że lepiej, niż z mapy dworcowej, zorientuję się w rozkładzie ciekawych miejsc i zabytków Milanówka i wśród niezliczonych zielonych uliczkek i willi znajdę perełki architektury międzywojnia w mieście-ogrodzie. Tablica rzeczywiście zawiera więcej informacji, wskazuje instytucje i obszary zabudowy przemysłowej miasta i niektóre zabytki – kościoły, pomniki przyrody i muzeum (brak oznaczeń miejsc pamięci). Dobrze zaprojektowana mapa turystyczna dla zwiedzających z pewnością bardzo by się miastu przydała! Amoże warto by się pokusić o wyznaczenie szlaków turystycznych?

Mijamy uroczą, choć dość zaniedbaną willę, w której mieści się muzeum słynnego rzeźbiarza okresu międzywojnia – jak informuje mnie znajoma - Jana Szczepkowskiego. Gdyby nie ona, nie dowiedziałabym się o tym. Wokół willi nie ma żadnych oznaczeń. W historii miasta zamieszczonej na stronie internetowej nie ma wzmianki o tym artyście. Jest natomiast informacja, że w Turczynku działa szpital. Chciałam zobaczyć te budynki, bo od znajomej dowiedziałam się, że są to piękne secesyjne wille z początku XX w. Jak się okazało, szpital nie działa tam jednak od czterech lat. Dwie wille stoją w dużym chć zaniedbanym parku. Widać, że w okresie świetności budynki te były piękne, o czym świadczą zgrabne kształty form architektonicznych i ich ornamentyka (dziś nie wszędzie kompletna). Widać też, że obiekty te mogłby być nadal piękne, gdyby władze administracyjne miasta zadbały o nie. Te wille niszczeją, a to bardzo smutny i przygnębiający widok, którego wolałabym chyba nie oglądać...
Jadąc jedną z głównych ulic misata – Piłsudskiego, mijamy dużą willę. Widać że budynek jest zaniedabny, ale widać również, że odrestaurowany byłby perełką architektoniczną głównej ulicy Milanówka. Pytam, co to za willa. Okazuje się, że należała do brata S. Żeromskiego. Czemu nikt nie zadba o ten dom? Duży, pięknie położony, byłby idalnym miejscem np. ośrodka kultury w Milanówku.
Ale to tylko moje luźne refleksje, bo jestem tylko przybyszem, który mimo pewnych uwag, zakochał się w mieście od pierwszego wejrzenia.

 

Budynki MOK-u
 
fot: Kamil Kubacki

 

 

 

Polub nas na Facebook