Ekologia (nie)stosowana

Znacznie trudniej jest spotkać osobę, która nie wstydzi się (i ma odwagę) zwrócić uwagę komuś, że ma śmierdzące skarpetki niż taką, która nie wstydzi się nosić takowe. Dzięki temu populacja brudnych skarpetek kwitnie w przestrzeni publicznej bez skrępowania. Niestety zjawisko to nie ogranicza się do skarpetek. I nie chodzi tylko o smród.

Znam ludzi, którzy mając dom w Milanówku i mieszkanie w Warszawie, ze względów zdrowotnych zimę wolą spędzać w Warszawie – bo powietrze jest czystsze. Jedyne działanie naszych „ekologów”, to pomysł instalacji z mchem pochłaniającym smog – na szczęście zaniechany i nie wydaliśmy publicznych pieniędzy. Jeśli ktoś zgłosi Straży Miejskiej, że sąsiad spala w piecu śmieci, to głównym rezultatem będzie obraza sąsiada. Takie przynajmniej panuje przekonanie i potencjalnym „donosicielom” pewnie brak odwagi.

Milanowscy „ekolodzy” głośno walczą o każde drzewo, które koliduje z inwestycją kanalizacyjną czy drogową, ale nie przeszkadza im wycinka kilkuset metrów łęgów w sąsiedztwie ul. Magnolii. Referat Ochrony Środowiska UM  także tego nie zauważa, ignorując także informacje mieszkańców o traktowaniu sąsiedniej działki (teren podmokły) jako składowiska ziemi z wykopów, gruzu i odpadów budowlanych. Dziwi mnie, dlaczego mieszkańcy przeciwległej strony ul. Magnolii nie protestują przeciwko niedopuszczalnemu prawnie podnoszeniu terenu (około 1 m), które niechybnie pogorszy stosunki wodne w okolicy. Zaczną się dopiero wówczas pretensje do Urzędu Miasta o brak kanalizacji deszczowej w ul. Magnolii, gdy przyjdzie bardziej mokry rok. Mała ciekawostka: kratka do ewakuacji wody deszczowej z tej ulicy znajdują się o kilkadziesiąt cm powyżej sąsiedniego terenu łęgowego – czyżby przewidywano, że tam będzie górka. To są sygnały z ostatnich czasów. Mógłbym je mnożyć na podstawie obserwacji terenów zdewastowanych w przeszłości przez beztroskich a niechlujnych mieszkańców lub inwestorów, pod życzliwym okiem UM i jego Referatu Ochrony Środowiska i milczeniu „ekologów”. Kilka lat temu informowaliśmy UM o podobnym przypadku na podmokłej łące za ul. Rosoczańską. Takie niechlujstwo widać z daleka.

Wyobraź sobie drogi Czytelniku skład brudnych skarpetek w tapczanie – nie widać, a obrzydzenie czujesz. Pora więc zająć się tym, czego nie widać: zagospodarowaniem nieczystości z gospodarstw domowych. Temat na tyle poważny, że istnieją specjalne Ustawy, które to regulują. Aby Czytelnikowi ułatwić śledzenie mojego tekstu, fragmenty odpowiednich ustaw umieszczam w przypisie*). A teraz wracam do praktyki.

Mam wrażenie, że wielu obywateli, którzy nie rozstają się ze smartfonem, laptopem, FB, itp. „wyznacznikami nowoczesności”, mentalnie żyje w epoce, gdy hitem były „sławojki” zamiast rogu stodoły, sanitariaty (jeśli były) miały wylot do najbliższej rzeczki, toalety w pociągach wylewały nieczystości wprost na torowisko (i pewnie te w samolotach też – tylko szerzej). Lata mijają, a kanalizacja sanitarna (znana już w starożytnym Rzymie) z trudem toruje sobie drogę do świadomości mieszkańców Milanówka.

Pewnie żyją jeszcze tacy mieszkańcy, którzy w ciemnym rogu ogrodu kopali dół na odpadki bytowe. Jak się zapełnił, zasypywali i kopali drugi obok. Co bardziej światli i majętni budowali betonowe szambo (rzadkie – wsiąkało w nieszczelności, a gęste – wybierało się jako nawóz pod ogórki). Ogórków już nie opłaci się hodować w ogrodzie, ale szambo wciąż działa, więc po co to zmieniać?

Trochę się zmieniło, częściowo za sprawą rozbudowy sieci kanalizacji sanitarnej, dofinansowanej z pieniędzy unijnych, a częściowo – ostrzejszych przepisów w nowym budownictwie i budowie szamb rzeczywiście szczelnych.

Właściciele tych ostatnich słono płacą za praworządność i dbałość o środowisko, wzywając co miesiąc wozy asenizacyjne. Powinno to być problemem jedynie tam, gdzie sieć kanalizacyjna nie dotarła, bo koszt korzystania z sieci (choć wysoki w porównaniu z innymi gminami) jest znacznie niższy niż eksploatacja szczelnego szamba. Dlaczego więc Rada Miasta Milanówka postanowiła tym uprzywilejowanym dać dodatkowy prezent w postaci dotacji ok. 2 zł do każdego m3? Dlaczego wciąż 850 - 860 gospodarstw milanowskich (jak podaje MPWiK – Sesja RM 25.02.2019 r godz. 2:07:00) nie podłącza się do kanalizacji, mimo takiej możliwości? Dlaczego władze miasta tolerują taką sytuację mimo, że z jednej strony jest prawnie podejrzana, a z drugiej podnosząca koszt jednostkowy (taryfowy) ścieków? Dlaczego radni dyskutując o dopłatach, nawet nie wiedzą, jakie uchwały w tej sprawie były podejmowane i dlaczego? I nagle zdumienie: TO OD MARCA JUŻ NIE MA DOPŁAT? Czy dopłaty służyły do zachęcenia opornych do podłączania się do kanalizacji – raczej bezskutecznie, czy też miasto dopłacało z racji wpływu do kanalizacji sanitarnej wody deszczowej – dlaczego tyle? Tego na posiedzeniu RM w dniu 25.02.2019 nikt nie potrafił wyjaśnić. A koszt dopłat jest niebagatelny: 70 tys. zł na miesiąc - 840 tys. zł rocznie. I to nie są pieniądze Rady Miasta, Burmistrza ani Prezesa MPWiK, tylko podatników milanowskich – także tych, którzy nie mają możliwości podłączenia się do kanalizacji i płacą za ścieki znacznie więcej. Sprawa ma wiele wątków i argumenty używane z różnych punktów widzenia toną w ich gąszczu, jak kostka zapachowa w szambie. Spróbujmy je usystematyzować.

Zacznijmy od prawa: każdy właściciel zamieszkanej nieruchomości jest zobowiązany do zapewnienia odprowadzenia ścieków bądź do kanalizacji sanitarnej – jeśli taka jest dostępna, bądź do szczelnych zbiorników regularnie opróżnianych, bądź do indywidulnej oczyszczalni. Tylko w tym ostatnim przypadku (oczyszczalnia) możliwe jest nie podłączenie domu do kanalizacji zbiorczej, jeśli taka jest dostępna. Taki jest obowiązek mieszkańca. Prawo wskazuje także, kto w gminie jest odpowiedzialny za nadzór nad wypełnianiem obowiązków mieszkańca – jest to burmistrz. To nie jest prawo burmistrza, lecz jego obowiązek. Nadrzędnym celem jest ochrona środowiska. Odpowiednia ustawa wymienia administracyjne środki nakazowe dostępne dla burmistrza w celu wymuszenia spełniania obowiązków przez mieszkańców – do grzywny włącznie.

Teraz trochę z ekonomii: W Milanówku 1 m3 ścieków wywożonych beczkowozem z szamba kosztuje około 15 zł drożej, niż odprowadzanych do sieci kanalizacyjnej. Mieszkam sam i zużywając 5 m3  wody miesięcznie i płacę za taką samą ilość ścieków odprowadzanych do kanalizacji. Za wywóz szamba płaciłbym miesięcznie o około 70 zł więcej – zakładając, że szambo byłoby szczelne. Jeżeli wiec rodzina trzyosobowa twierdzi, że nie stać jej na podłączenie się do kanalizacji, to jest oczywiste, że na co dzień zaoszczędza na „szczelności” szamba. Wystarczyłoby więc dokonać kontroli szamb, choćby wyrywkowo, a rachunek ekonomiczny mieszkańców radykalnie by się zmienił. Zachęta w postaci dotacji miasta do opłaty za ścieki odprowadzane do kanalizacji niewiele by pomogła, nawet gdyby była 100% - bo przecież przykanalik (wprawdzie jednorazowo) też kosztuje … Tylko dlaczego koszty dotacji mają obciążać (w budżecie miasta) także tych, którzy uczciwie płacą za wywóz szamb?

Trochę z socjologii: Nie sadzę, aby perspektywa braku remontu drogi (w przypadku braku przyłączeń do kanalizacji) zmieniła stosunek mieszkańców do czystości środowiska naturalnego. A takie środki nacisku na opornych proponują radni. Oznaczałoby jedynie ukaranie tych „praworządnych” za ich naiwność. Proponowałbym inny układ społeczny: np. planujemy remont drogi za rok: wszyscy, którzy podłączą się do kanalizacji do tego czasu zapłacą mniej za przykanalik, a ci którzy tego nie zrobią – będą musieli później ponieść koszty uszkodzenia świeżo wyremontowanej ulicy, bo przyłączenie ich nie minie (patrz strona prawna).

Przypadki szczególne. Zdarzyć się może sytuacja, że konkretny mieszkaniec jest w wyjątkowo trudnej sytuacji materialnej. W XXI wieku nie może to być w „mieście ogrodzie” okolicznością uzasadniającą wylewanie ścieków wprost do gleby – tu samorząd musi znaleźć rozwiązanie (kredyt, dotacja). Inne przypadki: bywają w Milanówku działki budowlane, które np. z powodów topograficznych, hydrologicznych mają utrudniony i kosztowny nieraz dostęp do mediów i kanalizacji w szczególności. Zwykle inwestorzy budujący na tych działkach, kupując je – oceniali, że taniość zakupu w pełni rekompensuje przyszłe niedogodności. Być może przecenili korzyści – ale to był ich wybór i swoją premię już otrzymali. Mnie, nic do tego.

Na koniec powtórzę: władze miasta mają nie tylko środki prawne, ale i obowiązek zapewnienia mieszkańcom bezpieczeństwa ekologicznego. Mam nadzieję, że te nowe to rozumieją i nie wystraszą ich plotki typu: „burmistrz X, który chciał twardo egzekwować prawo, już nie jest burmistrzem …”.


*) Przypisy prawne – fragmenty Ustaw:

USTAWA z dnia 13 września 1996 r.o utrzymaniu czystości i porządku w gminach

(Dz. U. z  2012  r. poz.  391,  Dz. U. z 2018 r. poz. 1454)

Rozdział 3 Obowiązki właścicieli nieruchomości

Art. 5, ust. 1, p. 2 „Właściciele nieruchomości zapewniają utrzymanie czystości i porządku przez: przyłączenie nieruchomości do istniejącej sieci kanalizacyjnej lub, w przypadku gdy budowa sieci kanalizacyjnej jest technicznie lub ekonomicznie nieuzasadniona, wyposażenie nieruchomości w zbiornik bezodpływowy nieczystości ciekłych lub w przydomową oczyszczalnię ścieków bytowych, spełniające wymagania określone w przepisach odrębnych; przyłączenie nieruchomości do sieci kanalizacyjnej nie jest obowiązkowe, jeżeli nieruchomość jest wyposażona w przydomową oczyszczalnię ścieków spełniającą wymagania określone w przepisach odrębnych”

Art. 5, ust. 6. Nadzór nad realizacją obowiązków określonych w ust. 1–4 sprawuje wójt, bur-mistrz lub prezydent miasta.

Art. 5, ust. 7. W przypadku stwierdzenia niewykonania obowiązków, o których mowa w ust. 1–4, wójt (burmistrz, prezydent miasta) wydaje decyzję nakazującą wykonanie obowiązku.

Art. 5 ust. 9Wykonywanie decyzji, o której mowa w ust. 7, podlega egzekucji w trybie przepisów ustawy z dnia 17 czerwca 1966 r. o postępowaniu egzekucyjnym w administracji (Dz. U. z 2005 r. Nr 229, poz. 1954, z późn. zm.6)).”

Ustawa z dnia 17 czerwca 1966 r. o postępowaniu egzekucyjnym w administracji (Dz. U. z 2012 r. poz. 1015,  Dz.U. z 2018 poz. 1314)

Art. 20. § 1, p. 2 „Organem egzekucyjnym w zakresie egzekucji administracyjnej obowiązków o charakterze niepieniężnym jest właściwy organ jednostki samorządu terytorialnego w zakresie zadań własnych, zadań zleconych i zadań z zakresu administracji rządowej oraz obowiązków wynikających z decyzji i postanowień z zakresu administracji publicznej wydawanych przez samorządowe jednostki organizacyjne”

Art. 119 § 1 „Grzywnę w celu przymuszenia nakłada się, gdy egzekucja dotyczy spełnienia przez zobowiązanego obowiązku znoszenia lub zaniechania albo obowiązku wykonania czynności, a w szczególności czynności, której z powodu jej charakteru nie może spełnić inna osoba za zobowiązanego” .

Art. 120 § 1. Grzywna w celu przymuszenia może być nakładana zarówno na osoby fizyczne, jak i osoby prawne, a także na jednostki organizacyjne nieposiadające osobowości prawnej.

Art. 121 § 1. Grzywna w celu przymuszenia może być nakładana kilkakrotnie w tej samej lub wyższej kwocie, z zastrzeżeniem § 4.

Art. 121 § 2. Z zastrzeżeniem § 5 każdorazowo nałożona grzywna nie może przekraczać kwoty 10.000 zł, a w stosunku do osób prawnych i jednostek organizacyjnych nie posiadających osobowości prawnej kwoty 50.000 zł.

Polub nas na Facebook
Zobacz galerię: Ekologia (nie)stosowana