W ostatnich dniach w różnych gminach w Polsce odbywają się ślubowania radnych oraz wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Uważamy, że warto by z tym artykułem zapoznali się nie tylko wyżej wymienieni, ale również mieszkańcy, bo władza powinna czuć na plecach ich oddech. Wówczas trudniej będzie o deprawację. Wprawdzie kilka problemów poruszonych pod koniec artykułu dotyczy Milanówka ale przecież podobne sytuacje mają miejsce również w innych gminach.

Czy władza deprawuje?

Na co dzień słyszymy o zdemoralizowanych politykach, urzędnikach państwowych i samorządowych. Czyja to wina: ludzi, którzy dokonali złego wyboru władzy, braku skutecznej kontroli nad władzą czy też „obiektywnych” cech władzy?

Tę ostatnią teorię prezentował Niccolo Machiavelli, który był twórcą doktryny zalecającej fałsz, podstęp, brak skrupułów jeśli tylko wymaga tego interes władzy. W obecnych czasach machiawelizm jest praktykowany nie tylko na poziomie politycznym (co jest niechlubną już normą upartyjniania życia społecznego) ale też niekiedy samorządowym. Jest zjawiskiem niepokojącym, gdyż podważa zasady społeczeństwa obywatelskiego, prowadząc do podziałów społecznych w sprawach, które powinny być fundamentem rozwoju lokalnej społeczności. Problem ten na poziomie lokalnym powstaje wtedy, gdy niektórzy samorządowcy zaczynają mylić interes lokalny z interesem „lokalnego układu” i podporządkowują swoje działania pewnym grupom interesów lub jakimś układom politycznym. Te ostatnie powiązania są dobrze widocznie np. przy „dzieleniu” różnego rodzaju funduszy pomocowych. Nie łudźmy się, konkursy są często tylko przykrywką dla wcześniej  podjętych decyzji. 

„Władza deprawuje, a władza absolutna deprawuje absolutnie”, twierdził XIX-wieczny filozof lord Dalberg-Acton.

Powstaje więc pytanie, czy zajęcie eksponowanej pozycji w hierarchii społecznej zmienia ludzi czy tylko ujawnia ich prawdziwe oblicze? Czy to władza zmienia człowieka, czy raczej określony rodzaj ludzi ambicjonalnie zdeprawowanych sięga po władzę?

Współczesne badania prowadzone na gruncie psychologii oraz doświadczenia zawodowe z osobami, którym udało się sięgnąć po władzę, skłaniają do twierdzenia, że najczęściej to władza zmienia ludzi. Tylko nieliczne osoby, mające wewnętrzny imperatyw, nie ulegają negatywnemu wpływowi władzy. Pierwsze sygnały deprawacji władzy to przypisywanie sobie sukcesów współpracowników i podwładnych; udawanie, że zna się na sprawach, o których w rzeczywistości ma się jedynie mgliste pojęcie; brak umiejętności przyznania się do własnych błędów i szukanie problemów u innych; zgubny optymizm i zawyżona samoocena; przekonanie, że możemy wpływać na takie wydarzenia, które w rzeczywistości są poza kontrolą i zależą od innych ludzi.

Na gruncie samorządowym jednym z objawów deprawacji władzy jest np. ingerowanie przez organ wykonawczy (burmistrza) w uprawnienia organu stanowiącego (rady) oraz autorytatywne wypowiadanie się w sprawie oczekiwań mieszkańców. Faktyczne podporządkowanie sobie jednego z organów, to już nie tylko objaw arogancji władzy, ale też naruszenie zasad prawnych oraz zasad społeczeństwa obywatelskiego.

Najskuteczniejszym sposobem ograniczania deprawacji władzy jest wykazywanie zainteresowania społecznego nad realizacją zadań wykonywanych przez organy samorządowe. Przypomnijmy, że zgodnie z ustawą o samorządzie gminnym działalność organów gminy jest jawna, a ograniczenia jawności mogą wynikać wyłącznie z ustaw. Takim wyłączeniem jawności informacji są zagadnienia dotyczące planowania obronnego. Inne sprawy są jawne. Jawność działania organów gminy obejmuje w szczególności prawo obywateli do uzyskiwania informacji, a także dostępu do dokumentów wynikających z wykonywania zadań publicznych.

Praktyka pokazuje, że realnie zainteresowanie ludzi bieżącą działalnością władz samorządowych jest znikome. Ten stan rzeczy pogłębia dodatkowo jeszcze nieczytelność informacji na stronie BIP oraz pozorowane zasady konsultacji społecznych, z których tak naprawdę nic nie wynika i które są tylko parawanem dla podjętych decyzji.

Aby zwiększyć zainteresowanie ludzi sprawami lokalnymi trzeba nie tylko pokazać, że mogą mieć realny wpływ na sprawy samorządowe (np. poprzez zmianę zasad konsultacji społecznych) ale też upublicznić wykaz spraw prowadzonych przez poszczególne referaty Urzędu Miasta. Dane dotyczące spraw osobowych można zanonimizować. Aby położyć kres plotkom i domniemaniom na temat powiązań urzędników miejskich z tzw. „lokalnym układem” niezbędne jest upublicznienie kalendarza spotkań burmistrza miasta oraz jego zastępcy, a także ujawnienie czy urzędnicy miejscy mają powiązania z podmiotami gospodarczymi (np. prowadzą działalność gospodarczą, są udziałowcami lub zasiadają we władzach spółek). Pomimo deklaracji uprzednie władze miasta nie wywiązały się z tych obietnic.

Niezwykle istotne jest przestrzeganie ustawowego rozdziału kompetencji między organem stanowiącym i wykonawczym oraz korzystanie z ustawowych prerogatyw. To Rada Miasta ma np. określać kierunki rozwoju miasta, a organ wykonawczy je realizować. Z drugiej strony trzeba zauważyć, że jeżeli radni będą wykazywali się pasywnością działania (np. w zakresie inicjatyw uchwałodawczych) to burmistrz siłą rzeczy będzie narzucał Radzie swoje decyzje i sprowadzi pozycję Rady Miasta do roli notariusza pieczętującego wolę fatycznego decydenta. Takie rozwiązanie jest niekorzystne dla miejscowej społeczności, gdyż następuje kumulowanie władzy w rękach jednego człowieka, który jest wtedy sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem.

Istotnym elementem jest relacja władza – obywatel. Jaki był stosunek uprzednich władz do mieszkańca to świadczyć może okoliczność, że w trakcie posiedzeń komisji lub sesji Rady Miasta „władza” siedziała w wygodnych fotelach, a obywatele na krzesełkach a jeżeli ich nie starczyło to stali na schodach lub po bokach sali. Gdy urzędnik zabierał głos to siedział za stołem w fotelu, a gdy obywatel coś mówił to musiał stać z boku przed mikrofonem, który dziwnym trafem był często tak ustawiony, że głos obywatela był ledwo słyszalny. Z przykrością było patrzeć gdy osoby wiekowe, mające nieraz ponad osiemdziesiąt lat, stały przy mikrofonie „przed władzą”, a urzędnicy miejscy i radni rozpychali się w fotelach. To również powinno się zmienić.

„Pycha kroczy przed upadkiem” to stwierdzenie, o którym powinien pamiętać każdy, kto sięgnął po władzę.

Polub nas na Facebook