W miniony weekend w Pruszkowie po raz drugi wystartował Rajd Barbórka. Tegoroczna 60, jubileuszowa edycja obfitowała w wiele emocji i niespodziewanych rezultatów. Pierwszy, pruszkowski odcinek specjalny tego rajdu, nazywany SZNAJDER Baterrien Pruszków, wygrał Miko Marczyk. Kierowca pilotowany przez Szymona Gospodarczyka o niespełna 2 sekundy wyprzedził Wojciecha Chuchałę i Sebastiana Rozwadowskigo. Obie załogi prowadziły Skodę Fabia Tally2 Evo.

Ceremonię startu przeprowadził prezydent Pruszkowa – Paweł Makuch, a początek rajdu miał miejsce przy stacji PKP. Dalej rajdowcy mieli za zadanie wjechać na dach Nowej Stacji po bardzo krętym wjeździe, a kilkunastu z nich podczas driftu na szczycie zgasł silnik. Lecz to nie był koniec zmagań – chwilę później, po przejechaniu ul. Staszica i ul. Gomulińskiego, kierowcy musieli zmierzyć się z ostrym skrętem w prawo w ul. Działkową, by móc przejechać na drugą stronę, gdzie znajdowała się meta.

Pomimo tak naprawdę mało zachęcającej pogody (pod koniec rajdu zaczął padać deszcz), na miejscu zebrało się bardzo wielu miłośników głośnych silników. Raz po raz pruszkowska publiczność radowała się na widok kierowców, którzy chcąc podbić serca oglądających, wykonywali fenomenalne akrobacje swoimi perełkami. Nie lada sposobnością był też start aut starszej daty na sam koniec, a całe wydarzenie zostało okraszone spadającym śniegiem.

60. Rajd Barbórka wystartował w Pruszkowie

Niestety, cały rajd odbył się bez jego głównej gwiazdy. Kajetan Kajetanowicz, wygrywający niezmiennie od 9 lat etap „Kryterium Karowa”, nie mógł wziąć udziału w wyścigu, ponieważ nie został dopuszczony do rywalizacji ze względu na niezgodne z regulaminem elementy konstrukcji samochodu, które w przypadku wypadku mogłyby zagrażać bezpieczeństwu załogi. Tak Kajetan skomentował ten incydent w swoich social mediach:

– Stała się rzecz, o której bardzo trudno mi napisać, ale nie wystartujemy w Rajdzie Barbórka. Przeszliśmy bardzo trudną drogę, pokonaliśmy czas, którego ciągle mi brakowało, stoczyłem niełatwą walkę z bólem i ograniczeniami spowodowanymi kontuzją, do której doszło podczas Rajdu Japonii. Zrobiliśmy, co w naszej mocy, by się tu pojawić, może nawet więcej. Niestety, dzisiaj podczas badania kontrolnego delegat techniczny dostrzegł element klatki, który nie spełniał wymogów regulaminowych i w razie wypadku mógł zagrażać naszemu bezpieczeństwu. Auto było przygotowane przez tunera, który obsługuje nas od lat w mistrzostwach świata. Niestety, tym razem popełnił błąd. Jestem ogromnie zawiedziony, nie sądziłem, że walka w tak ważnym dla mnie i naszych kibiców rajdzie zostanie mi odebrana w ten sposób. Tak po ludzku jest mi bardzo przykro. Chciałbym Was wszystkich za to przeprosić.

Następnego dnia redakcja Obiektywnej wybrała się na ulicę Karową w Warszawie, gdzie miało miejsce zwieńczenie całego sezonu rajdowego – odcinek specjalny Kryterium Asów KAROWA. Kierowcy naprawdę dali czadu. Jedni, woląc walczyć o zwycięstwo, wystrzeleni jak z procy pędzili wzdłuż ulicy Karowej, jednocześnie robiąc hałas na całe Krakowskie Przedmieście. Drudzy, chcąc zaimponować widzom, nie patrzyli na czas, tylko świetnie się bawili, kręcąc kółka wokół beczki na skrzyżowaniu ul. Karowej i ul. Browarnej. Widzowie mogli też zajrzeć do prowizorycznych warsztatów samochodowych, a z pewnością obejrzenie rajdowego Porsche 911 przy włączonym silniku zapamiętają na długo. Swój serwis rozstawił także Krzysztof Hołowczyc i to właśnie jego namiot cieszył się największą popularnością. Na szczęście na ratunek przed zamarznięciem przyszły food trucki i gorąca herbata. Ufff, bo pogoda naprawdę nie zachęcała, a trzy grosze dołożył też kropiący deszcz. Lecz nawet i zła pogoda nie odpędziła fanów wyścigów rajdowych! Można się było nieźle zdziwić, widząc ludzi siedzących na drzewach.

Kryterium Asów KAROWA zakończyło 60. Rajd Barbórka

Oczywiście faworytem na Karowej był zdecydowanie Miko Marczyk. Kierowca z Łodzi od kilku sezonów deptał po piętach Kajetanowi Kajetanowiczowi – wielokrotnemu mistrzowi Europy i w tym roku, po pewnej wygranej w klasyfikacji Rajdu Barbórka, był uznawany za żelaznego pretendenta do zwycięstwa na Karowej. Lecz, obrót spraw był zgoła inny, a odcinek wygrali Łukasz Byśkinkiewicz i Adam Jędraszek, którzy byli szybsi od Miko o… zaledwie 18 setnych sekundy!

Polub nas na Facebook


To może Cię zainteresować: