Ostatnie tygodnie czułem się jak główny bohater w filmie "Pętla Czasu". Przez ostatnie tygodnie, grając mecze ligowe, miałem wrażenie, że gramy tak samo i każdy mecz kończy się tak samo. Stwarzamy dużo sytuacji, a na koniec przegrywamy. Dlatego dziś cieszę się, że wygraliśmy. – powiedział na pomeczowej konferencji prasowej po zwycięstwie 1:0 nad Polonią Warszawa trener drużyny Znicza Pruszków, Mariusz Misiura. Znicz w końcu zdobywa upragnione trzy punkty w naprawdę ładnym stylu. Pruszkowianie kompletnie zdominowali stołecznych rywali i nie dali im cienia szans na zwycięstwo.

Ostatni mecz można śmiało nazwać derbami Mazowsza. Takie derby Znicz rozgrywał także w zeszłym sezonie, w 2. Lidze, i nie przegrał ani razu. W pierwszym meczu miał miejsce remis na Konwiktorskiej (1:1), a następnie Znicz wygrał (1:0) u siebie w rundzie rewanżowej.

Ostrzej i pełna animuszu zaczęła Polonia. Gospodarze czuli się pewnie grając u siebie, choć publika nie dopisała pomimo panującej wspaniałej pogody. Już w 2. minucie przed szansą wyjścia na prowadzenie stanął napastnik Czarnych Koszul, Paweł Tomczyk, ale fenomenalną obroną popisał się Miłosz Mleczko. Szybki cios powalający rywali na kolana zadał jednak… Znicz. W 10. minucie kapitan zespołu Żółto-Czerwonych, Krystian Pomorski, po dośrodkowaniu z lewej strony boiska, wykorzystując niefrasobliwą postawę defensorów Polonii we własnym polu karnym, kopnął piłkę z woleja, a ta wylądowała tuż pod poprzeczką bramki Polonistów. Strzelony gol tylko osłabił morale w ekipie Rafała Smalca, a to napędzało Znicza do kolejnych ataków. Pomimo tego, że to tylko Pruszkowianie dochodzili do sytuacji strzeleckich, to już do końca pierwszej połowy nie padła żadna bramka.

Po przerwie to gospodarze rzucili się na rywali z zamiarem odrobienia strat, ale ich nieskuteczność wołała o pomstę do nieba, a zobrazować mogą to raz po raz marnowane stuprocentowe sytuacje. Wielką wolą walki i bezbłędnością wykazała się też obrona Znicza, do której gry nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Orkiestra z Pruszkowa zagrała tak jak zawsze, dokładnie rozczytała przeciwnika, a grając jak z nut i blokując wszelkie ataki rywali drużyna Mariusza Misiury w końcu zgarnęła upragnione trzy oczka. Warto także zaznaczyć, że wyborową formą popisał się po raz kolejny obrońca Znicza, Wojciech Błyszko, i znów znalazł się w jedenastce kolejki Fortuna 1. Ligi.

– Ostatnie tygodnie czułem się jak główny bohater w filmie "Pętla Czasu". Przez ostatnie tygodnie, grając mecze ligowe, miałem wrażenie, że gramy tak samo i każdy mecz kończy się tak samo. Stwarzamy dużo sytuacji, a na koniec przegrywamy. Dlatego dziś cieszę się, że wygraliśmy. Cieszę się, że jestem trenerem takiej drużyny jak Znicz Pruszków. To tu kibice po czterech porażkach z rzędu na trybunie skandują twoje imię i nazwisko wspierając Cię dalej. Widząc ten ogień i chęć w zawodnikach, czujesz, że drużyna idzie za tobą.

Zagraliśmy słabą drugą połowę, szczególnie w momencie, kiedy mieliśmy piłkę. Wracając jeszcze do pierwszej połowy – takie sytuacje, jakie mieli Paweł Moskwik czy Wojtek Błyszko muszą się po prostu zakończyć bramką, dzięki czemu nie musielibyśmy do końca spotkania drżeć o wynik meczu. Na szczęście wszystko skończyło się happy end’em. – skomentował losy spotkania trener Znicza Pruszków, Mariusz Misiura.

 

Polub nas na Facebook


To może Cię zainteresować: