W piękną, słoneczną niedzielę, (nie)pechowego 13. dnia czerwca odbył się kolejny rajd rowerowy w Jaktorowie. Tym razem w formie zlotu. Każdy z uczestników jechał indywidualnie, choć jak okazało się w trakcie, wszyscy jechali mniej więcej w jednej grupie.

Nasz zespół liczył w tym roku 4 osoby. Mało brakowało, aby brat Paweł w ostatniej chwili wycofał się, ale na szczęście zrozumiał, że tej imprezy nie wolno przegapić. Oczywistym powodem było to, że jest to nasz ulubiony i najlepszy rajd w okolicy. Drugim - to, że przecież na rozdaniu nagród w konkursie fotograficznym z wyprawy do Wojciecha Siemiona w Petrykozach, to my podsunęliśmy pomysł, aby tegoroczny rajd, z powodu 200-lecia urodzin Chopina odbył się do Żelazowej Woli.
Rajd od początku wydawał się ciężk Powodem nie był długi dystans (65 km), ale zmęczenie, które pod koniec tygodnia towarzyszy wszytskim ludziom intensywnie pracującym. Mimo to podjęliśmy wyzwanie.
W Jaktorowie zostałem zasypany pytaniami: „Gdzie jest start?”, „Czy zdążymy załapać się na darmową koszulkę?”. Na szczęście na skrzyżowaniu był transparent rajdowy z miejscem startu. Wpisałem ulicę w nawigację i zaraz trafiliśmy. Byliśmy chyba jednymi z ostatnich, którzy przyjechali na tę imprezę. Dostaliśmy okolicznościową koszulkę, mapę przejazdu, nalepki na rowery oraz karty uczestnika zlotu, na których znajdowała się informacja o konkursie fotograficznym.
Na trasę ruszyliśmy tuż po godzinie 9.00. Nie spojrzałem na mapę, więc już na początku pojechaliśmy ulicą Pomorską na wprost, zamiast skręcić w Ostatniego Tura do drogi na Baranów. Troszkę się zakręciliśmy, a z nami dwie przypadkowe dziewczyny, które też się spóźniły i pogubiły. Na szczęście drogę do właściwej trasy wskazał nam medyk z karetki.
Droga z Jaktorowa do Baranowa była bardzo męcząca, ponieważ musieliśmy gonić peleton, jednocześnie zmagając się z silnym zachodnim wiatrem. Na trasie podjechał do nas samochód z głównym organizatorem, który zapewnił nas, że w Kaskach czeka na uczestników woda. Po drodze jeden z uczestników rajdu słuchał radia, a nasza „grupa”, przejeżdżając koło niego, zaintonowała wspólnie refren piosenki „...w dzień gorącego lata”, co nas bardzo rozbawiło.
W Kaskach zatrzymaliśmy się na chwilę, by uzupełnić płyny w organizmie. Podobnie uczynili inni uczestnicy zlotu. Niebawem ruszyliśmy dalej, bo o godzinie 12.00 czekała na nas uczta dla ducha.
Droga do Żelazowej Woli prowadziła przez Teresin koło młynów szymanowskich, do skrzyżowania z sygnalizacją świetlną w miejscowości Topołowa na trasie poznańskiej. Odcinek od Teresina był dla mnie pierwszym, nieznanym etapem. W wiosce Stare Paski oraz Skarbikowo zrobiliśmy sobie zdjęcie. Nawierzchnia była coraz gorsza, ale tempo przejazdu dość szybkie.
W pewnym momencie jakaś grupka uczestników zapytała nas o pompkę. Jedna z pań złapała gumę i dołączyła wraz z rowerem do samochodu serwisowego, który zamykał stawkę uczestników zlotu.
Wielu z uczestników rajdu to ludzie starsi. Podziwialiśmy ich zamiłowanie do rower i rajdów organizowanych przez Towarzystwo Cyklistów w Jaktorowie? Być może chcieli się sprawdzić i pedałując, nie poddawali się przeciwnościom, a przy tym uśmiech nie schodził z ich twarzy. Niektórzy z nich nie opuścili dotychczas żadnego rajdu.
Żelazowa Wola przywitała nas pięknym zjazdem z górki, na którym osiągnąłem prędkość 48km/h. Nasz „zlotowy obóz” znajdował się na parkingu przy głównym skrzyżowaniu. Mieliśmy wyznaczone miejsce na łące, za stodołą.
Problemem okazała się konieczność pozostawienia rowerów, by mozliwe było zwiedzanie parku i dworku. Baliśmy się o sprzęt. Okazało się jednak, że organizatorzy byli przygotowani i mieli wszystko pod kontrolą.

Warunkiem wejścia do parku w Żelazowej Woli była koszulka rajdowa - znak rozpoznawczy. Na teren parku wchodziliśmy główną bramą. Od mojej ostatniej wizyty park przeszedł gruntowne zmiany (rewitalizację). Prawie wszystko się zmieniło, zostało uporządkowane, wyczyszczone i wypięknione.
Teren wyglądał, jak nowy. Słońce podkreślało wszystkie walory parku. Pogoda była bajeczna, a i towarzystwo super. Idąc główną ścieżką, słyszeliśmy koncert fortepianowy, który rozlegał się z głośników umieszczonych przy ławkach, wzdłuż dróżki. Przy dworku zaczepiły nas trzy bardzo miłe, starsze panie, które przyjechały tu rowerami z Warszawy. Okazało się, że są to doświadczone rowerzystki, jedna z nich pochodziła ze Mszczonowa.

W ramach wycieczki po parku, obejrzeliśmy posiadłość i zrobiliśmy mnóstwo zdjęć na tegoroczny konkurs fotograficzny. W międzyczasie udało nam się zwiedzić dworek, w którym mieszkał Fryderyk Chopin.

W „bazie zlotu” częstowano nas chlebem ze smalcem oraz ciepłą kiełbaską. Tuż przed powrotem organizatorzy rozdawali latawce oraz kamizelki odblaskowe PZU SA. Wręczano też dyplomy dla najstarszego uczestnika, dla uczestnika, który przyjechał z najdalszej miejscowości (Wrocław), dla najliczniejszej rodziny, czy reprezentantów danej firmy. Był też konkurs wiedzy o Fryderyku Chłopinie oraz losowanie „fantów”. Nagrodą główną był miś. Szczęśliwym wygranym pluszaka okazał się jeden ze strażaków OSP w Międzyborowie. Wręczano także książki tematycznie związane z Fryderykiem Chopinem, a także czapeczki sponsora MAPEI, piórnik oraz… jeszcze coś.
Każdy z nas miał nadzieję na wygraną. Brat Paweł zdjął nawet rękawiczki rowerowe, by przygotować się do odbioru niespodzianki. W pewnym momencie nie licząc na wygraną zamyśliłem się. Naglę słyszę przez mikrofon głos pana Tadeusza Murzyna: „Łukasz, wygrałeś kredki”. Ucieszyłem się i odebrałem śmieszną nagrodę. Kolejny raz „trzynastego” miałem szczęście.
Po rozdaniu nagród, „fantów" i po podziękowaniach dla sponsorów ok. 15.30 ogłoszono zakończenie tegorocznej imprezy. Przed odjazdem do domu podziękowaliśmy organizatorom za wspaniały zlot rowerowy oraz zrobiliśmy wspólne pamiątkowe zdjęcie.                                                                                        
                                                                            ***
W tegorocznym zlocie do Żelazowej Woli wzięło udział ok. 130 rowerzystów, którzy przybyli m.in. z Warszawy, Grodziska Mazowieckiego, Żyrardowa, Mszczonowa, Sochaczewa, Radziejowic oraz z terenu gminy Baranów i z gminy Jaktorów. Najmłodszymi uczestnikami zlotu zostali Marianna Mikiewicz (Warszawa) i Jakub Jaremczuk (Jaktorów). Seniorzy zlotu to Zofia Kulis i Czesław Oracki - oboje z Chylic Kolonii. Najliczniejszą rodziną wśród uczestników zlotu była familia Jadczak z Jaktorowa. W kategorii „zakład pracy” zwyciężyła trzyosobowa reprezentacja Spółdzielni Farmaceutycznej Unia w Warszawie. W kategorii „najliczniej reprezentowana klasa szkolna” dyplomu i nagród od dwóch lat nie wręczono. W kategorii tegorocznych zaręczonych dyplom uczestnika zlotu oraz nagrodę książkową odebrali Aleksandra Franków i Łukasz Mitek. Ponadto Łukaszowi Mitkowi z Wrocławia wręczono dyplom dla uczestnika, który przybył na zlot z najodleglejszej miejscowości. Towarzystwo Cyklistów w Jaktorowie dziękuje wolontariuszom, którzy logistycznie wspierali tegoroczną imprezę: pilotowi na motocyklu Janowi Słomczyńskiemu, druhom z OSP w Międzyborowie, którzy sprawnie zabezpieczyli newralgiczne punkty trasy, Mirosławowi Strzemiecznemu, który użyczył samochodów do przewozu osób i do transportu technicznego. Opiekę medyczną sprawowali Leszek Strzemieczny i Katarzyna Franków. W imieniu wyróżnionych i nagrodzonych TCJ dziękuję sponsorom wyprawy do Żelazowej Woli, którymi byli: Starostwo Grodziskie, Gmina Jaktorów, Firma Transportowa DAROM, Grupa PZU S.A., Apteka Omega w Jaktorowie, Firma budowlana Mini Max - Mirosława Strzemiecznego, Transport Sanitarny Leszek Strzemieczny, Firma Reklamowa Zyg-Zak. Pragniemy też podziękować wszystkim uczestnikom, biorącym udział w VII Rodzinnym Zlocie Rowerowym z Jaktorowa do Żelazowej Woli, którzy w ten sposób uczcili pamięć wielkiego kompozytora, ponadczasowego ambasadora Polski i polskiej kultury w wymiarze światowym.

 

Polub nas na Facebook


To może Cię zainteresować: