Alfred Fiderkiewicz - Drogi i bezdroża historii

Po wakacyjnej przerwie powracamy do artykułów z cyklu „Drogi i bezdroża historii”. Tym razem Artur Zybrant, prezes Stowarzyszenia Konserwatorów Czasu, spełnił życzenia wielu Czytelników Obiektywu i kolejny artykuł poświęcił Alfredowi Fiderkiewiczowi.

Niewątpliwie najbardziej znanym komunistą zamieszkałym w Milanówku był dr Alfred Fiderkiewicz. Urodził się w 1886 r., w galicyjskiej Horodence, pochodził z rodziny chłopskiej na tyle zamożnej, że mógł podjąć naukę w gimnazjum w Stanisławowie. Edukacji nie ukończył, ponieważ postanowił – śladem wielu swoich rodaków – wyjechać do Stanów Zjednoczonych. Za wielką wodą przez około 10 lat pracował w ciężkich warunkach jako robotnik i jego los miał odmienić się dopiero po spotkaniu dr Maheu. Ten zatrudnił go w roli pomocnika, ale co ważniejsze stał się dla niego kimś w rodzaju mentora. Nie bez jego udziału Fiderkiewicz wybrał przyszły zawód lekarza i przy wsparciu Maheu rozpoczął przygotowania do studiów medycznych na uniwersytecie bostońskim.1 Cel ten osiągnął i w 1914 r. uzyskał dyplom lekarski. Rozwój kariery zawodowej i naukowej nie powodował zaprzestania działalności politycznej. Sympatie do idei socjalistycznych narodziły się w nim jeszcze w okresie gimnazjalnym. Za oceanem stał się członkiem wielu organizacji o proweniencji lewicowej, zarówno amerykańskich, jak i tych polonijnych (miał być m.in. prezesem PSL „Wyzwolenie” w USA).2 Należał również do masonerii3. Po wielu latach, w 1922 r. postanowił powrócić na stałe do Polski. Tu niemal natychmiastowo zaangażował się w sprawy polityczne. Jeszcze w tym samym roku został posłem na Sejm z list krajowego „Wyzwolenia”. Pomimo oficjalnej przynależności do tej partii bardzo szybko nawiązał kontakty z komunistami, stając się w środowisku chłopskim kimś w rodzaju ich „wtyczki”4. Z „Wyzwoleńcami” ostatecznie zerwał – na polecenie swych faktycznych mocodawców - w 1925 r., kiedy to stanął na czele kryptokomunistycznej Niezależnej Partii Chłopskiej (NPCh). W tym samym roku stał się też członkiem nielegalnej Komunistycznej Partii Polski (KPP), powszechnie uważanej za sowiecką agenturę nad Wisłą. W 1928 r., już po rozwiązaniu przez władze NPCh został aresztowany ze względu na swoją działalność polityczną, lecz po kilku tygodniach wyszedł na wolność5. Wyjechał najpierw do Gdańska, a potem do „Mekki”, jak w żargonie komunistów nazywano Moskwę. Pomimo chęci pozostania w Związku Sowieckim musiał jednak z polecenia partyjnego powrócić do kraju. Po rozwiązaniu KPP próbował działać w warszawskim Klubie Demokratycznym, do którego wstąpił jeszcze w 1937 r.

Z Milanówkiem związał się, będąc już posłem. Prowadził tu praktykę lekarską. Biedotę leczył nawet za darmo, co przysparzało mu w tym środowisku sporą popularność. Początkowo, w 1924 r. wynajmował piętro w willi „Muszka” przy ul. Granicznej, potem po powrocie z ZSRS przeprowadził się do większego mieszkania w willi „Terenia” przy tej samej ulicy. Ostatecznie, będąc osobą zamożną, zdecydował się na wybudowanie własnej, obszernej willi „Alfa” przy ul. Żwirowej 11a, którą zamieszkiwał aż do czerwca 1943 r.6 W samym Milanówku niewątpliwie budził zainteresowanie, zresztą nie tylko ze względu na swoją działalność polityczną, której tu raczej pobłażano i traktowano jako niegroźny ekscentryzm. Atrakcyjny amerykański styl, który go cechował przysparzał mu pewnej popularności. Przykładem może tu być posiadanie własnego samochodu (jednego z nielicznych w letnisku), którym zwykł przyjeżdżać do swoich pacjentów, wywołując tym samym żywe zainteresowanie szczególnie wśród młodych.7 Sam jako osoba komunikatywna łatwo nawiązywał kontakty i pomimo skrajnych poglądów potrafił szybko odnaleźć wspólny język niemal z każdym. Warto dodać, że jego stosunek do przedwojennego państwa był – podobnie jak wszystkich komunistów - jednoznacznie wrogi.

Tymczasem zbliżała się wojna i sytuacja polskich komunistów uległa znaczącemu pogorszeniu. Decyzja Międzynarodówki Komunistycznej (Kominternu) o rozwiązaniu w połowie sierpnia 1938 r. Komunistycznej Partii Polski (KPP) spowodowała w tym środowisku zupełny paraliż. Należy pamiętać przy tym, że duża część jej kierownictwa i aktywu partyjnego została wymordowana przez NKWD, zaś ta, która pozostała przy życiu, otrzymała od Kominternu jasny zakaz podejmowania działalności nawiązującej w jakiejkolwiek formie do KPP. Pakt Ribbentrop - Mołotow i jego konsekwencje w postaci wspólnego ataku III Rzeszy i Związku Sowieckiego na Polskę we wrześniu 1939 r. nie mogły być dobrym prognostykiem do zmiany tej sytuacji. Stalin nie miał zamiaru psuć sobie stosunków dobrosąsiedzkich z nowym sojusznikiem przez tworzenie komunistycznej konspiracji w strefie okupowanej przez Niemców. Komuniści pozostawali więc w zawieszeniu. W tym czasie do Fiderkiewicza przyjeżdżało wielu byłych członków KPP, m.in. podejrzewani o związki z wywiadem sowieckim Juliusz Rydygier i Teodor Duracz8. Spotkania te miały jednak z oczywistych względów charakter dość luźny i niezobowiązujący. Wyczekiwano lepszej koniunktury politycznej.

Atak Hitlera na Związek Sowiecki zupełnie odmienił sytuację. W lipcu lub sierpniu 1941 r. podjęto wreszcie śmielszą decyzję o powołaniu grupy „Proletariusz” z Fiderkiewiczem na czele. Tworzyło ją niezbyt liczne gronu komunistów warszawskich, poszerzone o kilku miejscowych sympatyków. Lokalne struktury obejmowały Milanówek i okoliczne wsie. W październiku miał zostać nawet wydany pierwszy i zarazem ostatni numer pisma noszącego tytuł - podobnie jak sama grupa - „Proletariusz” w liczbie 500 egzemplarzy9. Zebrania organizacyjne odbywały się głównie w milanowskiej willi Fiderkiewicza. Oczywiście w dalszym ciągu oczekiwano na sygnał z Moskwy, bez którego o żadnej działalność na szerszą skalę nie mogło być mowy. Ten nastąpił dopiero w ostatnich dniach 1941 r., po przybyciu ze Związku Sowieckiego tzw. grupy inicjatywnej, z zadaniem budowy w kraju nowej konspiracji komunistycznej. Przybyli działacze bardzo szybko przystąpili do tworzenia struktur, w skład których wchodziły kolejne, niewielkie ugrupowania. Wiadomość o powstaniu nowej partii dotarła do Fiderkiewicza niemal natychmiastowo. Do bezpośredniego spotkania z przywódcą PPR, Marcelim Nowotką doszło w Milanówku już w połowie stycznia (15 lub 16 stycznia 1942 r.). Postanowiono, że „Proletariusz” in corpore wejdzie do nowej organizacji.10 Warto zauważyć, że na wcześniejszej wewnętrznej dyskusji nowa taktyka przyjęta przez PPR wzbudziła spore kontrowersje. Odnosiły się one nawet w stosunku do samej nazwy, która nie nawiązywała wprost do komunizmu – padały kontrpropozycje – na przykład Fiderkiewicz zaproponował zmianę szyldu na Polska Partia Komunistyczna11. Wątpliwości zostały jednak rozwiane – narzuconą przez Stalina koncepcję należało po prostu zaakceptować bez jakichkolwiek sprzeciwów. Kierownictwo partyjne nie przydzieliło Fiderkiewiczowi stałych obowiązków – raczej miał on pełnić znowu rolę „wtyczki” w środowiskach ludowców i demokratów, wśród których zresztą posiadał pewne kontakty12. Co ciekawe, z fragmentarycznych informacji wywiadu AK wynikało, że polskie podziemie stosunkowo słabo orientowało się w roli, jaką odgrywał. W jednym z raportów wywiadowczych z grudnia 1942 r. można wyczytać m.in., że: Niewyraźną rolę odgrywa Dr Fiderkiewicz, były poseł N.P.Ch. Prowadzący lecznicę w Milanówku przy Żwirowej, gdzie stale pracuje przy maszynie i powielaczu. Wydawać ma on czasopismo „Żelazny Szlak” przeznaczone dla kolejarzy, w których środowiskach posiada pewne wpływy13. Z czasem wygodna i przestronna milanowska willa Fiderkiewicza stała się miejscem licznych spotkań kluczowych peperowców. Szczególnie mocno upodobał sobie to miejsce sam Nowotko, który bardzo często tu przyjeżdżał i wielokrotnie nocował. Co ciekawe, według samego Fiderkiewicza, „Stary” był tu jeszcze na kilka dni przed swoją śmiercią, do której doszło w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach (został zastrzelony przez nieznanych sprawców w Warszawie)14. Władysław Gomułka twierdził nawet, na podstawie informacji zasłyszanych od Pawła Findera (członka „trójki kierowniczej”, późniejszego sekretarza partii, a więc osoby dobrze zorientowanej), że Nowotko miał przyjechać do Warszawy w dniu swojej śmierci wprost z Milanówka, gdzie mieszkał od pewnego czasu bez stałego zameldowania15. W opinii córki Teodora Duracza, równie często tu zaglądającego: Samotna willa, przy niej gabinet lekarski znakomicie nadawały się na punkt konspiracyjny16. Opinia ta nijak przystawała do rzeczywistości. Gestapo doskonale zdawało sobie sprawę, do kogo należy okazały budynek przy ul. Żwirowej, i co ważniejsze, na trop jego właściciela wpadło na długo przed powstaniem w kraju PPR. Fiderkiewicz został tam aresztowany po raz pierwszy wraz ze swoim współpracownikiem Władysławem Kowalskim już w dniu 14 września 1940 r. Co ciekawe, obaj wkrótce odzyskali wolność, pomimo że gestapo doskonale wiedziało, że miało do czynienia z ważnymi komunistami. By wyjaśnić powód takiego postępowania, trzeba zajrzeć do źródeł. W jednym z nich, wspomnieniach Marii Morozowicz-Szczepkowskiej czytamy: W czasie okupacji [Władysław Kowalski] ulokował się u swego ideowego przyjaciela, doktora Fiderkiewicza, i razem z nim został w jego domu aresztowany. Fiderkiewicz, ideowy komunista, a zarazem człowiek oblatany i nie w ciemię bity, przekonywał Niemców o całkowitej nieszkodliwości Kowalskiego, przedstawiając go jako maniaka żyjącego w świecie fikcji, a więc zupełnie niegroźnego („na takiego szkoda miejsca w więzieniu!”), i tak ogłupił Niemców, że zwolnił z aresztu autora W Grzmiącej17. Na własną obronę powiedział tylko tyle: - Jaki ja tam komunista, kiedyście w czasie rewizji u mnie nie znaleźli ani broszury, ani stacji nadawczej, tylko... sztandar polski18. Cały powyższy opis brzmi jednak przede wszystkim bardzo naiwnie. Naprawdę trudno uwierzyć, żeby doświadczeni funkcjonariusze gestapo tylko na podstawie tak dziecinnej argumentacji postanowili obu więźniów wypuścić na wolność. Przytoczona relacja wydaje się być zatem całkowicie niewiarygodna lub przynajmniej niepełna. Warto więc przytoczyć wersję pochodzącą z pierwszej ręki, czyli od samego Fiderkiewicza. Po wielu latach tłumaczył on, że opuszczenie więzienia było wówczas możliwe tylko dzięki pomocy, jakiej udzielił mu niejaki Maksymilian Stawinoga vel Maks Steller, Polak z pochodzenia, który był krewnym Anieli Kulki, jednej z pacjentek Fiderkiewicza. Głównym atutem tego żołnierza, zatrudnionego w Komendzie SA mieszczącej się przy Al. Ujazdowskich nr 26 miał być fakt, że posiadał on przyjaciół podoficerów w Gestapo, dzięki czemu mógł wydostać doktora z wydawało się beznadziejnej sytuacji. Warto dodać, że uczynił to on niemal bezinteresownie: poprosił tylko zwrot kwoty ok. 2 tysięcy złotych przeznaczonych na poczęstunek dla owych gestapowców, co według samego Fiderkiewicza nie stanowiło kwoty wygórowanej19. To miało umożliwić sposób jego przesłuchiwania, który z grubsza przypominał ten ze wspominanego opisu Morozowicz-Szczepkowskiej. Mimo wszystko cała sprawa dalej wyglądała kontrowersyjnie. Kim właściwie był ów Niemiec? Według Fiderkiewicza ten żołnierz w randze gefreitra [...] po opuszczeniu rodzinnego kraju, ożenił się w Niemczech z Niemką, zmienił nazwisko [...] Był lojalnym niemieckim żołnierzem, lecz w skrytości czuł się Polakiem. Gdy podczas wizyty spytałem, wiele się jemu należy za zwolnienie, wyraził radość, że mógł się czymś przysłużyć Polakowi20. Fiderkiewicz - jak sam twierdził - utrzymywał z nim w dalszym ciągu kontakty i od niego właśnie dowiedział się o niemieckich planach ataku na Związek Sowiecki. Łatwość, z jaką Fiderkiewiczowi udało się wykaraskać z nie lada kłopotów, niewątpliwe budziła uzasadnione wątpliwości. Sprawa ta w czasach stalinowskich trafiła nawet do otoczonego złą sławą Departamentu X MBP, zajmującego się wyszukiwaniem wroga wewnętrznego w partii komunistycznej. Według Józefa Światły Bolesław Bierut uważał zarówno Kowalskiego, jak i Fiderkiewicza wprost za agentów gestapo21. Światło znał zresztą nieco inną wersję historii ich wspólnego aresztowania, której fragment warto w tym miejscu przytoczyć: W 1951 albo 1952 r. [...] Do Fiderkiewicza w Warszawie zadzwonił ten sam gestapowiec, który w czasie okupacji aresztował Kowalskiego w mieszkaniu Fiderkiewicza w Milanówku. Gestapowiec, który był już teraz inżynierem na Śląsku, prosił Fiderkiewicza o spotkanie. Można sobie wyobrazić, jak się Fiderkiewicz przeraził. Powiadomił o tym natychmiast Kowalskiego. A ten z kolei rozmawiał z Bierutem. „Zostałem wtedy wezwany na rozmowę do towarzysza Tomasza i dostałem polecenie zbadania tej sprawy. Kowalski wytłumaczył Bierutowi, że gestapowiec ten to człowiek, który w trudnym okresie pod okupacją pomógł jemu i Fiderkiewiczowi i uzyskał ich zwolnienie. [...] Tymczasem dostałem w ręce nowe materiały. Była w Milanówku żona maszynisty, niejaka Kurek, pochodząca z rodziny niemieckiej. Znała doskonale sprawę aresztowania Kowalskiego w Milanówku w czasie okupacji i wiedziała wszystko o gestapowcu, który wtedy zatrzymał Kowalskiego [i Fiderkiewicza]. Otóż ten gestapowiec był na robocie w Polsce już przed wojną, w latach 1933-1934, jako nie ukończony inżynier chemii. Uciekł potem do Niemiec, wstąpił do partii nazistowskiej i wrócił do Polski razem z armia niemiecką, już jako agent wywiadu gestapo. Prowadził w Warszawie biuro wywiadowcze, które funkcjonowało pod szyldem firmy handlowej opiekującej się przemysłem zbrojeniowym22. Departament X MBP bardziej interesował się oczywiście Władysławem Kowalskim, co zrozumiałe, ze względu na piastowaną przez niego funkcję marszałka Sejmu PRL. Powróćmy do relacji Świtały, którą można streścić następująco: żona maszynisty z Milanówka – niejaka Kurek (być może to ta, która u Fiderkiewicza występowała jako Aniela Kulka) - miała zeznać, iż dobrze znała funkcjonariusza gestapo (a więc Stawinogę vel Stellera?), który dokonał aresztowania w 1940 r. Z jej zeznań miało wynikać, że Kowalski, a więc także i Fiderkiewicz byli agentami gestapo23. Należy pamiętać, że Światło we własnych wspomnieniach opierał się wyłącznie na swojej pamięci, co powodowało, że dość często – podobnie jak w tym przypadku - mylił w szczegółach opisywanych przez siebie zdarzeń i okoliczności, a także przekręcał niektóre nazwiska (np.: Kulka – Kurek). Warto dodać, że wersja przedstawiona przez niego była tą wcześniejszą i do niej, bądź co bądź odnosił się w późniejszych wspomnieniach Fiderkiewicz. Dla Światły było oczywiste, że Kowalski i Fiderkiewicz współpracowali podczas wojny z gestapo. Należy jednak pamiętać, że w okresie stalinowskim skala podejrzliwości osiągnęła niebywale wysoki pułap. Pierwsze aresztowanie nie było jednak ostatnim spotkaniem Fiderkiewicza z gestapo. W niecałe 2 lata po nim, w sierpniu 1942 r. Niemcy znowu mieli wkroczyć do willi „Alfa”, lecz tym razem nie doszło do jego zatrzymania, dzięki łapówce wręczonej podczas rewizji w wysokości ok. 5 tysięcy złotych24. Co ciekawe ani za pierwszym, ani za drugim razem Fiderkiewicz nie zmienił miejsca zamieszkania. Ostatecznie jednak w nocy 28 czerwca 1943 r. Niemcy w zorganizowanej akcji skierowanej przeciwko komunistom aresztowali Fiderkiewicza, znowu w jego własnym domu25. On sam trafił wkrótce do Oświęcimia, udało mu się przeżyć i zaraz po „wyzwoleniu” pełnił przez krótki czas funkcję prezydenta Krakowa. Pobyt w obozie koncentracyjnym każe powrócić do lansowanej przez Światłę wersji o agenturalnej działalności Fiderkiewicza. Wydaje się, że w tym kontekście blednie ona dość mocno, ale na ostateczną weryfikację wciąż brakuje decydujących dowodów (sprawa może być zresztą bardziej skomplikowana). Na koniec warto jeszcze zauważyć, że pomimo rewolucyjnego życiorysu, po wojnie nie zrobił on zawrotnej kariery, na co według wspominanego Światły miały rzutować głównie podejrzenia, jakie wobec niego kierował Bierut (miał on nawet twierdzić, że gestapo skierowało go do Oświęcimia jako swojego agenta!). Pracował jako dyplomata, gdzie jako funkcjonariusz reżimu firmował jego politykę zagraniczną – wiadomo np., że w 1946 r. na wieść o przyjęciu przez Kanadę kilku tysięcy żołnierzy z Polskich Sił Zbrojnych przesłał rządowi w Ottawie pismo, w którym stwierdzał, że zdecydowana większość z nich kolaborowała podczas wojny z Niemcami26. Swoje losy opisał w wielotomowych, przy tym dość siermiężnych wspomnieniach. Podobno już jako „jowialny staruszek” bardzo lubił czynić opowieści traktujące o dawnych czasach zupełnie przypadkowo napotkanym słuchaczom.

Artur Zybrant
Stowarzyszenia Konserwatorów Czasu


  1. A. Fiderkiewicz, Wspomnienia z Ameryki, Warszawa 1956, s. 250-271.
  2. Słownik biograficzny działaczy polskiego ruchu robotniczego, red. F. Tych, t. 2, Warszawa 1987, s. 84-85.
  3. L. Chajn, Polskie Wolnomularstwo1920-1938, Warszawa 2005 (reprint wyd. z 1984), s. 66; L. Hass, Masoneria polska XX wieku. Losy, loże, ludzie, Warszawa 1996, s.177-178.
  4. P. Gontarczyk, Polska Partia Robotnicza. Droga do władzy (1941-1944), Warszawa 2006 (wyd. II), s. 197, przyp. 7; Już podczas pierwszego przyjazdu do Polski Fiderkiewicz poszukiwał kontaktu z komunistami, nawiązał go przez Jana Hempla, który zalecił mu pozostać w „Wyzwoleniu” m.in. celem zalegalizowania swojej działalności. - A. Fiderkiewicz, Wspomnienia z Ameryki, Warszawa 1956, s. 368-370. Po osiedleniu się w Polsce w dalszym ciągu pozostawał w stałym kontakcie z komunistami - A. Fiderkiewicz, Dobre czasy. Wspomnienia z lat 1922-1927, Warszawa 1958, s. 23-24, 145, 181 i 194-198.
  5. Jak sam twierdził po latach jego pacjenci z Milanówka i okolic w liczbie ponad 1000 osób podpisali się pod petycją na rzecz jego zwolnienia z aresztu. - A. Fiderkiewicz, Burzliwe lata. Wspomnienia z lat 1928-1939, Warszawa 1963, s. 40.
  6. Tenże, Dobre Czasy..., Warszawa 1958, s. 157-160; tenże, Burzliwe lata..., s. 118.
  7. S. Markowski, Mój przedwojenny Milanówek, [w:] Kiedy Milanówek był stolicą... Artykuły, wspomnienia, pamiętniki, anegdoty 1899-1999, Milanówek 2000, wyb. i oprac. A. Pettyn, s. 92.
  8. Patrz: P. Gontarczyk, op. cit., s. 92-94.
  9. AAN, t.os. 1509 (A. Fiderkiewicza), t. 2, O organizacji „Proletariusz”, k. 5-6; M. Malinowski, Geneza PPR, Warszawa 1972, s. 312-314.
  10. AAN, t.os. 1349 (T. Duracza), t. 2, Relacja A. Fiderkiewicza O Teodorze Duraczu, k. 109; Wspomnienia warszawskich peperowców 1939-1944, oprac. H. Bartoszek, B. Jurkowska, Warszawa 1963, s. 25-27.
  11. AAN, t.os. 1349 (T. Duracza), t. 2, Rel. A. Fiderkiewicza O Teodorze Duraczu, k. 103. Warto dodać, że przed wojną dyskutowano o takiej nazwie – PPK - która mogłaby ułatwić legalizację partii komunistycznej. - L. Chajn, op. cit., s. 392-393.
  12. A. Fiderkiewicz, O wojnie i ludziach PPR, Warszawa 1962, s. 65. Najważniejszą misją jaką mu wyznaczono było nawiązanie kontaktu z Delegaturą Rządu i doprowadzenie do rozmów dwustronnych, zakończonych ostatecznie fiaskiem.
  13. AAN, 203/III-133, Ruch komunistyczny w Polsce (grudzień 1942 r.), k. 13.
  14. A. Fiderkiewicz, O wojnie i ludziach PPR..., s. 90.
  15. W. Gomułka, Pamiętniki, t. II, Warszawa 1994, s. 178. Być może zresztą Fiderkiewicz celowo twierdził, że miało to miejsce wcześniej, ażeby odsunąć od siebie jakiekolwiek podejrzenia, które według J. Światły również w tej sprawie miał wysuwać Bierut. - Z. Błażyński, Mówi Józef Światło. Za kulisami bezpieki i partii 1940-1955, Warszawa 2003, s. 161.
  16. AAN, t.os. 1349 (T. Duracza), t. 2, Relacja J. Kazańskiej z d. Duracz, O Teodorze Duraczu, k. 393.
  17. Władysław Kowalski był literatem, „W Grzmiącej” to tytuł jednego z jego utworów.
  18. M. Morozowicz-Szczepkowski, Z lotu ptaka. Wspomnienia, Warszawa 1968, s. 374-375.
  19. A. Fiderkiewicz, O wojnie i ludziach PPR..., s. 35-45.
  20. Tamże, s. 46-47.
  21. Z. Błażyński, op. cit., s. 133-135, 160-161.
  22. Tamże, s. 134.
  23. Tamże, s. 133-135.
  24. A. Fiderkiewicz, O wojnie i ludziach PPR..., s. 79-80
  25. Tenże, Brzezinki. Wspomnienia z obozu, Warszawa 1956 (wyd. II), s. 16-17.
  26. J. Wróbel, Działania Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego przeciwko repatriantom z Zachodu w latach 1945-1953, [w:] Aparat bezpieczeństwa wobec emigracji politycznej i Polonii, red. R. Terlecki, Warszawa 2005, s. 194.
Polub nas na Facebook


To może Cię zainteresować: