Maria Smoleń jest autorką „Ilustrowanych Dziejów Ochotniczej Straży Pożarnej w Milanówku 1911-2011”, monograficznej pracy popularno-naukowej, wydanej w 2011 roku przez Archiwum Państwowe Dokumentacji Osobowej i Płacowej, na obchody 100-lecia istnienia OSP w Milanówku. Publikacja zyskała uznanie jury VI konkursu na prace popularnonaukowe i badawcze dotyczące historii pożarnictwa, a jej autorka została laureatką I nagrody.

Panią Marię Smoleń poznałam na Noworocznym Spotkaniu Towarzystwa Miłośników Milanówka, na które zostałam zaproszona przez Prezesa TMM – Andrzeja Pettyna. Pani Maria, członek Stowarzyszenia Konserwatorów Czasu, umówiła się ze mną na rozmowę, podczas której mogłam zadać kilka pytań dotyczących jej pracy nad tą piękną publikacją.

Ewa Kubacka: „Ilustrowane dzieje OSP w Milanówku 1911-2011” nie są Pani pierwszą publikacją dotyczącą Milanówka. W 2008 roku Archiwum wydało piękny album „Milanówek w dokumencie i fotografii”, w którym jest Pani autorką tekstu. Współpracowała Pani również przy redakcji „Przewodnika biograficznego po Cmentarzu w Milanówku”, wydanym też przez Archiwum w 2009 roku. Czy z Milanówkiem łączy Panią tylko miejsce pracy, czy związków jest więcej?

Maria Smoleń: W Milanówku mieszkam od 1997 roku, ale moja rodzina jest związana z tym miastem od 1910 roku, kiedy to mój pradziadek Gabriel Frasunkiewicz kupił plac przy ul. Zachodniej, na którym w latach 20. wzniósł willę Gabrysin. Do tego czasu mieszkał z rodziną przy ul. Wielki Kąt. Mój pradziadek w latach 1919 – 1939 był nauczycielem rysunku i kaligrafii w milanowskim humanistycznym gimnazjum koedukacyjnym. Obecnie willa nie jest już w rękach rodziny. 27 pierwszych lat mojego życia spędziłam w Brwinowie, do którego przeniósł się mój tata, natomiast dziadkowie do końca życia mieszkali w „Gabrysinie”. W Milanówku zamieszkałam po odziedziczeniu części działki przy ul. Zachodniej.

Czy autorstwo publikacji poświęconej pożarnictwu wynikało z Pani zainteresowań tym tematem?

Tematyka pożarnictwa wcześniej nie była mi bliska. Pierwsze moje „spotkanie” z tymi zagadnieniami miało miejsce przy gromadzeniu materiałów do rozdziału „Strażacy” mojego autorstwa, w „Przewodniku biograficznym Cmentarz w Milanówku”. Musiałam się dokształcać, chociażby po to, by używane przeze mnie pojęcia były poprawne terminologicznie. W miarę zgłębiania kolejnych dokumentów przyswajałam sobie tę tematykę, a potem ją polubiłam. Inicjatywa przygotowania tej publikacji wyszła ode mnie i myślę, że wpłynęły na to również względy rodzinne. Wspomniany już przez mnie wcześniej pradziadek Gabriel Frasunkiewicz działał w Straży Ogniowej w Grodzisku, potem był inicjatorem założenia Straży Ogniowej w Milanówku, pełniąc przez wiele lat funkcje w jej zarządzie. Moja inicjatywa spotkała się z aprobatą i poparciem Dyrektor Archiwum Jolanty Louchin, która włączyła publikację do planu wydawniczego Archiwum.

Przygotowanie publikacji zajęło ponad 2 lata. Co sprawiało Pani najwięcej trudności i było najbardziej czasochłonne?

Najwięcej trudności sprawiło mi pozyskiwanie materiałów. Milanowska Straż dysponuje wieloma dokumentami źródłowymi, ale są to dokumenty niekompletne. Dobrze zachowane są księgi protokołów z zebrań ogólnych z lat 1914-1930 i z zebrań zarządów od roku 1914 do lat 60. Początkowa data 1914 wynika z faktu, że wcześniej Straż w Milanówku była oddziałem  Straży w Grodzisku. Im dalej, tym z kompletnością dokumentacji jest gorzej. Fotografie z okresu przedwojennego są w OSP szczątkowo zachowane, tylko kilka z lat trzydziestych. Musiałam więc sięgać do zbiorów rodzinnych i to głównie dzięki zdjęciom od osób prywatnych materiał ilustracyjny albumu jest tak obfity. Bardzo pomógł mi m.in. Naczelnik OSP Marek Wesołowski, wskazując kilka cennych kontaktów. Do niektórych osób docierałam różnymi krętymi drogami, korzystając ze wskazówek jeszcze innych mieszkańców Milanówka, jak też posiłkując się wyszukiwaniem nazwisk w książce telefonicznej. Dobrą pamięcią służyła mi również córka wieloletniego powojennego naczelnika OSP w Milanówku – Kazimierza Godlewskiego, rozpoznając wiele zapomnianych twarzy. Dużo materiałów fotograficznych otrzymałam od rodziny Ewarysta Pilarskiego, który był naczelnikiem OSP w latach 1936-1945 oraz od wielu jeszcze innych osób, których nie będę tu wymieniać – ich nazwiska zostały wykazane w podpisach pochodzenia zamieszczonych w książce zdjęć.

Czy w trakcie przygotowywania publikacji miała Pani wsparcie władz miasta, a może jakiś stowarzyszeń?

Moja inicjatywa spotkała się z zainteresowaniem i aprobatą władz miasta. Burmistrzowi zależało, by taka publikacja powstała. Biuro Promocji udostępniło mi zdjęcia z obchodów Dni Strażaka i strażackich zawodów, które wykonywane były z ramienia miasta. Wsparcie finansowe w kwocie 15 tys. zł. otrzymało, w konkursie na realizację zadania publicznego, Stowarzyszenie Konserwatorów Czasu współpracujące przy redakcji publikacji. Niestety, nie otrzymałam dokumentów ze stowarzyszeń, gdyż nawet te stowarzyszenia, które zgromadziły duże zbiory, mają je nieskatalogowane i dotarcie do konkretnych dokumentów jest czasochłonne, a mnie czas naglił.

Czy po wydaniu albumu odczuwała Pani zadowolenie z dobrze wykonanej pracy, czy też miała Pani ochotę coś zmienić, poprawić?

Zadowolenie i ogromną ulgę, ale również niepokój, czy czegoś ważnego nie przeoczyłam. Publikację przygotowywałam pod ogromną presją czasu. Obawiałam się, czy zdążymy ją wydać na uroczyste obchody 100-lecia OSP. W ogromnym napięciu, pracując do późnej nocy przeprowadzaliśmy 2 korekty tekstu i 3 korekty na etapie montażu graficznego. Końcówka była mordercza, z turbodoładowaniem. Oczywiście, gdybym miała jeszcze kilka miesięcy, to zapewne dotarłabym do kolejnych dokumentów, zdjęć, czy informacji.

Czy I nagroda zaskoczyła Panią, czy też  spodziewała się Pani takiego uznania?

Rozstrzygnięcie konkursu miało miejsce 12. grudnia, w siedzibie Zarządu Głównego Związku OSP PR. Po cichu liczyłam chociażby na jakieś wyróżnienie, ale konkurencja była duża, bo do konkursu zgłoszono kilkadziesiąt prac. Miałam świadomość, że publikacja jest pracą głęboko źródłową, merytorycznie dopracowaną. W momencie ogłoszenia wyników konkursu odczułam ogromną satysfakcję i radość.

Czy otrzymała Pani wiele gratulacji, czy wśród gratulujących były władze miasta?

Otrzymałam wiele gratulacji. Spotkałam się z wieloma dowodami uznania, nawet na ulicy. Informacja o otrzymaniu przeze mnie nagrody znalazła się w aktualnościach, na stronie internetowej miasta, a prezentacja albumu znalazła się także na stronie parafii, TMM i oczywiście naszego Archiwum.

Czy mieszkańcy Milanówka nie mają „oporów” w udostępnianiu swoich zbiorów? Czy dzielili się z Panią jakimiś swoimi przemyśleniami dotyczącymi przyszłości ich zbiorów, w skład których często wchodzą bliskie sercu pamiątki rodzinne?

Jestem mile zaskoczona otwartością, zaufaniem. Poza kilkoma przypadkami, nie spotkałam się z rezerwą, nieufnością. Myślę iż głównie dlatego, że jestem pracownikiem archiwum państwowego. W kilku przypadkach osoby były bardzo ostrożne. W przeszłości miały złe doświadczenia, bowiem wypożyczone materiały nie zostały im zwrócone. Nie chciały więc wypuścić materiałów z rąk i trzeba było jechać do nich ze skanerem. Zawsze starałam się zwrócić dokumenty w dniu, w którym ten zwrot obiecałam.

Milanówek ma piękną, choć krótką historię. Niestety, do dnia dzisiejszego władze miasta nie zadbały o zgromadzenie dokumentów, fotografii, przedmiotów obrazujących historię miasta. Nie zadbano również o to, by dokumentować ważne wydarzenia we współczesnych dziejach miasta. Wiele dokumentów i przedmiotów o wartości muzealnej znajduje się w zbiorach prywatnych lub też w zbiorach stowarzyszeń? Nie są one skatalogowane, nie jest oceniona ich wartość historyczna, nie są przechowywane w odpowiednich warunkach, są narażone na zniszczenie. Czy bazując na swoim doświadczeniu, może Pani przekazać władzom miasta i mieszkańcom jakieś wskazówki, w jaki sposób działać, by zminimalizować straty?

Miasto, wiedząc o osobach, które mają w zbiorach dokumenty dotyczące lokalnej historii, powinno dążyć do pozyskania tych dokumentów, licząc się nawet z pewnymi wydatkami. Dobrym rozwiązaniem byłoby powołanie muzeum prowadzonego przez osobę z merytorycznym przygotowaniem. Należy dobrze i jasno uregulować pozyskiwanie dokumentów i to zarówno darowanie jak i wypożyczenie do skopiowania, a także ewentualne późniejsze wykorzystywanie, oraz zapewnić ich bezpieczne przechowywanie. Trzeba pamiętać, że dokumenty i fotografie przechowywane w złych warunkach ulegają stopniowemu zniszczeniu. Fotografie się wysrebrzają, dokumenty dostają plam na skutek zagrzybienia. Myślę, że dobrze by było, by mieszkańcy posiadający dokumenty i inne przedmioty o wartości historycznej, sprawdzili, w jakim one są  stanie i w przypadku stwierdzenia zmian, o których wspomniałam, zwrócili się do nas, do Archiwum i przekazali te dokumenty np. w depozyt. Tu możemy zapewnić ich odgrzybienie (dezynfekcję w komorze fumigacyjnej) i w przypadku uszkodzeń struktury dokumentu, przeprowadzić ich konserwację, np. zabezpieczyć dokument bibułką japońską. Przestrzegam przed podklejaniem dokumentów innymi taśmami, bowiem powodują one z czasem trwałe ich uszkodzenie.

Serdecznie dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Ewa Kubacka
 

Polub nas na Facebook
Zobacz galerię: Maria Smoleń – Laureatka I nagrody za pracę poświęconą historii pożarnictwa


To może Cię zainteresować: