Przyjechali do Milanówka z różnych miast Polski: z Garwolina – Teatr Muzyczny „Od Czapy”, z Warszawy - Grupa Historyczna „ Radosław”, z Lublińca – komandosi z Jednostki Wojskowej, spadkobiercy wojskowej tradycji Baonu „Zośka”, oraz z Dziwnowa – 63 Drużyna Harcerska i z Głogowa - Grupa Historyczna „Polska Walcząca”. Wszyscy wybrali za patrona Henryka Kończykowskiego ps. „Halicz”. Przybyli także z zagranicy: z Madrytu - członkowie Stowarzyszenia Historyczno-Kulturalnego "Poland First to Fight" (Polska pierwsza w walce) i Grupa Rekonstrukcyjna z Berlina.
Wszyscy przyjechali po to, by spotkać się z bohaterem Powstania Warszawskiego, kapitanem rezerwy Henrykiem Kończykowskim ps. „Halicz”, żołnierzem plutonu „Felek”, jednym z niewielu żyjących jeszcze żołnierzy Harcerskiego Batalionu AK „Zośka", mieszkańcem Milanówka, a także z jego towarzyszami broni: panią Danutą Rossman – łączniczką, adiutantką ale także przyjaciółką Tadeusza Zawadzkiego „Zośki” i panem Tomaszem Nowakowskim ps. Tomek, ze zgrupowania „Żniwiarz”, walczącego na Żoliborzu.
Na spotkanie 3 pokoleń, które odbyło się 2 sierpnia wieczorem, z okazji 72. Rocznicy Powstania Warszawskiego, na zielonym terenie „Basenu”, a które trwało prawie 3 godz. - przybyło także wielu mieszkańców Milanówka. Spotkanie mogło się odbyć dzięki dużemu zaangażowaniu syna Henryka Kończykowskiego – Andrzeja, Jarosława Wróblewskiego – autora książki „Zośkowiec”, zawierającej wspomnienia Henryka Kończykowskiego, która ukazała się w 2014 r, w 90 rocznicę urodzin jej bohatera (nakład wyczerpany), pracownikom MCK i władzom Milanówka, którym na wstępie spotkania dziękował pan Andrzej Kończykowski.
Wzruszona Burmistrz Wiesława Kwiatkowska powitała wszystkich zebranych zaznaczając, że pierwszy raz w Milanówku, obchody rocznicy Powstania Warszawskiego mają taki charakter. Przypomniała życiorys Henryka Kończykowskiego, zacytowała fragmenty jego książki i serdecznie podziękowała wszystkim za przybycie na spotkanie.
Następnie pan Andrzej Kończykowski przedstawił przybyłych. Z prezentacji można się było zorientować, że wszyscy świetnie się znają, są zaprzyjaźnieni, łączy ich wspólna pasja.
Rozmowę Henryka Kończykowskiego ps. Halicz z Jarosławem Wróblewskim, która była głównym punktem uroczystości, poprzedziło wykonanie przez muzyków i chór Teatru „Od Czapy”, powstańczej piosenki „Warszawskie dzieci” skomponowanej w 1944 do słów Stanisława Ryszarda Dobrowolskiego.
„Halicz” wspomina czasy dzieciństwa, dramatyczne wydarzenia, których był uczestnikiem w czasie Powstania Warszawskiego i w mrocznych czasach po okupacji niemieckiej. Mówi o transporcie broni na godzinę „W”, zdobyciu więzienia „Gęsiówki”, odwrocie kanałami. Poszczególne wątki rozmowy były przeplatane kolejnymi piosenkami powstańczymi i innymi wydarzeniami.
Henryk Kończykowski przyznaje, że młodzi powstańcy wzorowali się na bohaterach Powstania Styczniowego. Do harcerstwa wstąpił kiedy miał 8-9 lat. Jako zuch miał obowiązek każdego dnia wykonywać jakiś dobry uczynek. To zdaniem „Halicza” nauczyło go społecznego życia. W harcerstwie mieli obowiązek odbyć różne szkolenia, między innymi z porozumiewania się na odległość przy pomocy alfabetu Morse’a. Ta umiejętność przydała mu się, kiedy razem z żoną trafili do więzienia.
Po pierwszej części rozmowy miało miejsce podniosłe wydarzenie – uroczysta zbiórka 63 Drużyny Harcerskiej z Dziwnowa. Drużynowa Beata Jabłonowska odczytała rozkaz specjalny nadania drużynie imienia Henryka Kończykowskiego ps. „Halicz”. Jesteśmy dumni, że nasza drużyna nosi imię jeszcze żyjącego bohatera – powiedziała. Poinformowała również, że wczoraj na Powązkach złożyli przyrzeczenie na wierność ideałom i tradycjom Zośkowców i wyjaśniła, że numer ich drużyny 63 to ilość dni trwania Powstania Warszawskiego.
W kolejnych częściach rozmowy Henryk Kończykowski mówił, że na wybuch powstania czekali od początku okupacji, szkolili się. Przypomniał historię powstania batalionu, który utworzono pod koniec sierpnia 1943 i nadano mu nazwę „Zośka” dla upamiętnienia postaci dowódcy warszawskich Grup Szturmowych Tadeusza Zawadzkiego „Zośki”, poległego w akcji na posterunek granicznym w Sieczychach. Wspominał sukcesy na początku powstania, między innymi udany atak na obóz Gęsiówka, z którego uratowano wielu więźniów i udział w tym ataku dwóch byłych żołnierzy niemieckich: Francuza i Kaszuba, którzy wstąpili do „powstańczej armii”, brutalność niemieckich żołnierzy likwidujących szpitale polowe i przejście kanałami z kompletnie zniszczonego Starego Miasta do Śródmieścia, w którym jeszcze był spokój, ludzie spacerowali po ulicach, na plakatach informowano o koncercie Mieczysława Fogga. W kompletnej ciemności, w ściekach, trzymając się za pasek poprzednika szli kanałami przez 15 godz. by wyjść na ul. Warecką. ”Jak wychodziliśmy z kanałów na światło, to jak by się człowiek na nowo narodził”- mówił Henryk Kończykowski.
Henryk Kończykowski był w tej grupie żołnierzy AK, która nie złożyła broni w 45 roku, kiedy to - jak powiedział - spod okupacji niemieckiej dostaliśmy się pod okupację rosyjską. Wstąpił do organizacji NIE, nie był bohaterem lecz „Zaplutym karłem reakcji”. Tak nazywano żołnierzy AK w okresie stalinizmu. Ukrywał się, a potem miało miejsce ujawnienie w Łodzi. Ujawnił się w 47 r, po ogłoszeniu amnestii, bo jak powiedział - chciał prowadzić normalne życie i kształcić się. Amnestia okazała się podstępem. Został aresztowany podobnie jak generał Emil August Fieldorf i rotmistrz Pilecki. Sąd zarzucił mu pisanie pamiętników o Powstaniu Warszawskim i posiadanie broni. Skazano go na 15 lat, przesiedział 4, w tym w zdobywanej w czasie powstania „Gęsiówce”. Miał możliwość emigracji ale jak stwierdził „Żaden wróg mnie z Mojej Ojczyzny nie wyrzuci”. Wiele wypowiedzi Henryka Kończykowskiego było nagradzanych przez zgromadzonych brawami. Po tej wypowiedzi brawa były największe.
Zapytany przez Jarosława Wróblewskiego o to, czy ktoś go przeprosił odpowiedział „ Nikt mnie nigdy nie przeprosił, nawet jak miałem sprawę o anulowanie wyroku, kiedy to sąd trzeciej instancji orzekł w 1988 r. anulowanie, po 8 latach procesów”.
Jak powiedział Tomasz Nowakowski, w Polsce i zagranicą żyje jeszcze 31 żołnierzy batalionu „Zośka”, 10 osób jest jeszcze aktywnych. Ani on, ani Henryk Kończykowski , ani Danuta Rossman nie mają wątpliwości, że wybuch powstania był zasadny, że miało ono sens.
Po rozmowie Jarosława Wróblewskiego z Henrykiem Kończykowskim rozpoczął się koncert powstańczych piosenek w wykonaniu Teatru Muzycznego z Garolina „Od Czapy”. Wiele piosenek wspólnie z artystami śpiewali mieszkańcy Milanówka. Był również bis. Na prośbę mieszkańców „Modlitwa AK”.
Na zakończenie, w skrócie kilka informacji o gościach.
Wszyscy goście to pasjonaci, którzy swoimi działaniami chcą upowszechnić pamięć o bohaterstwie Polaków walczących na różnych frontach II Wojny Światowej oraz o tych walczących w Powstaniu Warszawskim. W kraju, ale także zagranicą, w Madrycie i w Berlinie przygotowują żywe lekcje historii, a nawet uczą się języka polskiego jak Alberto, by wydawać rozkazy w języku polskim, lub jak to miało miejsce w ten wieczór, śpiewać powstańcze piosenki. Dbają o powstańcze groby. Realizują różnego rodzaju projekty, jak np. Grupa Historyczna z Głogowa realizująca projekt ”Być jak Zośkowiec”.
Były upominki, kwiaty, uściski – serdeczna, podniosła atmosfera. Po uściskach z gośćmi z Berlina, Henryk Kończykowski żartobliwie stwierdził „Nie przyszło mi do głowy, że kiedyś będę się ściskał i przyjaźnił z Niemcami”.
Warto dodać, że wszyscy goście wystąpili społecznie. Urząd Miasta poniósł jedynie koszty transportu.
To może Cię zainteresować: