Smutne refleksje po spotkaniu w Stawisku

W piątek, 2 marca miałam okazję uczestniczyć w spotkaniu literacko-muzycznym w Stawisku. Na spotkanie przybyło wielu gości, była to przecież już 27 rocznica śmierci Jarosława Iwaszkiewicza.

Gości powitała Alicja Matracka-Kościelny ze Stowarzyszenia Ogród Sztuk i Nauk, które było współorganizatorem spotkania. Wiersze Jarosława. Iwaszkiewicza ze zbiorów „Mapa pogody” i „Muzyka wieczorem” czytał Henryk Boukołowski, zaś utwory Ogińskiego, Chopina, Lipińskiego, Moniuszki i Paderewskiego grał Kwartet Prima Vista. Po koncercie byliśmy zaproszeni na wystawę grafik Wiesława Rosochy, zatytułowaną „Rzecz o książkach” w pomieszczeniach świeżo wyremontowanego drugiego piętra.
Ci z Państwa, którzy od dłuższego czasu czytają „bibułę milanowską” lub też wchodzą na jej stronę internetową wiedzą, że zawsze z dużym uznaniem wypowiadałam się o spotkaniach organizowanych w Stawisku.

Niestety, po piątkowym spotkaniu mam mieszane uczucia i wcale nie jest mi łatwo o tym pisać. Pierwszy zawód sprawił mi Henryk Boukołowski, w którego wykonaniu nie było odrobiny liryzmu. Drugi to niepotrzebny i sztuczny patos p. Wróblewskiej – historyka sztuki (przepraszam, nie znam imienia) otwierającej wystawę Wiesława Rosochy. Wspaniałe grafiki tego patosu nie potrzebowały, broniły się same, wywołując uśmiech wspaniale je odbierających gości.
I trzeci chyba najpoważniejszy zawód. Wśród gości daremnie szukałam znajomej sylwetki byłego już dyrektora Stawiska - Oskara Koszutskiego. Z debaty społecznej dotyczącej Turczynka, w której p. Oskar brał udział jako jeden z dyskutantów wiem, że już nie jest dyrektorem Stawiska. Nie wiem, co było powodem jego zwolnienia i nie mnie oceniać tę sytuację. Było mi jednak smutno, że tego szczególnego dnia zabrakło w Stawisku człowieka, który temu obiektowi poświęcił ponad 20 lat swojego życia. Nie wiem, czy był zaproszony, czy też zaproszenia z jakiś powodów nie przyjął. Znając jednak dość popularną w Polsce praktykę, mogę jedynie przypuszczać, że jeszcze raz jesteśmy świadkami postępowania w myśl zasady ”Murzyn zrobił swoje, Murzyn może odejść”. Obym się myliła.

Dla mnie, wychodzącej z tymi mieszanymi uczuciami ze Stawiska, jedyną osłodą był piękny koncert muzyki polskiej w wykonaniu Kwartetu Prima Vista. Mam nadzieję, że na następne spotkanie w Stawisku, z tymi wspaniałymi muzykami, nie będziemy czekali kolejne cztery lata.

 

Polub nas na Facebook


To może Cię zainteresować: