Szpital Zachodni - czy tak być musi?

Otrzymaliśmy kolejny list, w którym mieszkańcy skarżą się na obsługę pacjentów przez pracowników szpitala.

Nie reagowaliśmy na anonimy, ani też na informacje telefoniczne w sytuacji, gdy skarżący się nie chcieli ujawnić swojego nazwiska. Mamy świadomość, że Internet pełen jest pomówień nie znajdujących potwierdzenia w faktach. Ten list jest podpisany, autor możliwy do zidentyfikowania, również przez opis sytuacji w nim zawarty, a wymieniane zarzuty bardzo poważne. Dlatego też list przesłaliśmy do Starosty Powiatu Grodziskiego Pana Marka Wieżbickiego i Dyrektor Szpitala Pani Krystyny Płukis, z prośbą o ustosunkowanie się do przedstawionych zarzutów i poinformowanie nas jakie decyzje zostały podjęte, by w przyszłości podobne patologiczne sytuacje i zachowania nie miały miejsca.
Pani Dyrektor Krystyna Płukis skontaktowała się z Redakcją prosząc o zorganizowanie spotkania z autorem listu, w celu szczegółowego wyjaśnienia poruszonych w nim problemów. Mamy nadzieję, że wkrótce uda nam się poinformować Państwa o wynikach spotkania i decyzjach podjętych po to, byśmy w Szpitalu Zachodnim mogli uzyskać profesjonalną pomoc, a nie znerwicowani opuszczali jego mury.
Poniżej treść listu.
Redakcja
 
Szpital na manowcach

W przeciwieństwie do większości rodaków na służbie zdrowia nie znałem się, nie znam i nie zamierzam znać. Wszyscy raczej wiedzą, że obraz naszej służby zdrowia różni się od tego z telewizyjnych seriali, takich jak „Na dobre i na złe”, w których lekarze rozwiązują nawet problemy psychologiczne swoich pacjentów, o medycznych nie wspominając. Nigdy jednak nie przypuszczałem, że te światy dzieli galaktyka. To, czego doświadczyłem ja oraz przywieziona przeze mnie chora osoba ze skierowaniem do Powiatowego Szpitala Zachodniego im. Jana Pawła II w Grodzisku Mazowieckim w czwartek 17 marca br. przeszło moje najśmielsze oczekiwania i wystarczyłoby na obdzielenie scenariuszami kilku seriali o służbie zdrowia. Boleśnie przekonałem się, że niewiedza kosztuje.

Pobyt w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym od godziny 11.30 do 19.00 stał się dla mnie niestety niewyczerpalnym źródłem inspiracji, niekoniecznie literackich, a bardziej dziennikarskich. Na pewno przeżyciem, rodzajem sportu ekstremalnego, z którym równać się mogą tylko skoki na bungie. Zawsze wiedziałem, że ze służbą zdrowia jest źle, nawet bardzo źle, ale, nie przypuszczałem, że tak bardzo.

Czas oczekiwania przywiezionego przeze mnie pacjenta wyniósł 6 godzin i podobno nie należał do rekordowych. W związku z tym, do osób kierujących tą pożal się Boże placówką, osób odpowiedzialnych za służbę zdrowia w powiecie i ją nadzorujących mam kilka pytań. Proszę mi odpowiedzieć:
  1. Jaki jest średni czas oczekiwania na przyjęcie do grodziskiego szpitala ze skierowaniem?
  2. Jak ma się on do czasu oczekiwania w pozostałych szpitalach na Mazowszu i całym kraju?
Skoro w naszym „najlepszym na Mazowszu” wynosi on 6 do 8 godzin, to ile musi wynosić w najgorszym? Niestety nie mogłem się tego dowiedzieć od miejscowego Rzecznika Praw Pacjenta.

Również telefon do rzecznika praw pacjenta przy MOZ NFZ milczał jak zaklęty. Nie interesuje mnie kto kieruje grodziskiem szpitalem, Szpitalnym Odziałem Ratunkowym, kogo jest pociotkiem, kochankiem lub kochanką, znajomym, znajomą, do jakiej partii należy ani z jaką sympatyzuje.

Interesują mnie fakty, sucha statystyka i nic więcej. Interesuje mnie odpowiedź na pytania, która tak wybitnym specjalistom w dziedzinie zarządzania służbą zdrowia jak w Grodzisku nie powinna sprawiać większych trudności. Czas najwyższy skończyć z fikcją: na ścianach certyfikaty systemu zapewniania jakości jak z amerykańskich filmów, które tak się mają do rzeczywistości, jak pięść do nosa. Na miejscu osób podpisanych pod tymi dyplomami spaliłbym się ze wstydu. Czas oczekiwania na przyjęcie chorego do szpitala umilałem sobie spisując nazwy tych „szacownych” instytucji i w najlepszym czasie zamierzam do nich wystąpić, aby nie przedłużali certyfikatów, a tym samym nie kompromitowali się do reszty. A jeśli grodziski szpital uważa, że ma ich za mało niech wystąpi do przedszkolaków, zrobią z ziemniaków. Na kolejnej tabliczce: szpital przyjazny kombatantom. No tak.
Nie pozostaje nic innego jak zostać kombatantem, aby się przekonać czy szpital jest przyjazny.

Jak na ironię zakrawa fakt, że oddział ma w nazwie „ratunkowy”. To słowo chyba na wyrost. W związku z tym pytam Pana Starostę odpowiedzialnego za ten cyrk w budowie, Panią Dyrektor Szpitala i Pana Dyrektora SOR:

Ilu osobom SOR dotychczas uratował życie, a ilu musiało się z życiem pożegnać ze względu na czas oczekiwania?

Może lepiej od razu zapisywać do szpitala dziś na jutro albo na pojutrze, bo zdaje się, że do takich standardów dążymy. Skoro można poczekać 6, 8 godzin, to dlaczego nie 12 albo 24? Wątpię, żeby ktoś odpowiedzialny za tę instytucję był w stanie na te pytania odpowiedzieć. Na pewno znów będzie zabawa w głuchy telefon i chowanie się za procedurami, regulaminami, certyfikatami, które i tak, jak w przypadku katastrofy smoleńskiej nie są przestrzegane. Może osoby odpowiedzialne za SOR i szpital powinny w końcu usłyszeć: „terrain ahead, terrain ahead, pull up, pull up”, a w ich głowach zaświecić się czerwona lampka systemu TAWS.

Jest mi tym bardziej przykro, że pamiętam cegiełki na budowę tego szpitala i nadzieje z nim związane, a dzisiaj muszę się za niego wstydzić. Wstydzę się za lekarza wykonującego tego dnia około godziny 18.00 badanie USG, który pozwala sobie na niewybredne uwagi: „to ja mam dzisiaj dyżur i muszę oglądać czyjeś jaja”. Może ten konował powinien raczej zająć się czyszczeniem wieprzy, a nie leczeniem ludzi. Proszę o podanie do publicznej wiadomości jego nazwiska. Niech stanie na ubitej ziemi z otwartą przyłbicą. Może pośmiejemy się wszyscy.

Jakiś czas temu pół Polski miała ubaw z grodziskiego szpitala, gdy pewien pacjent zadzwonił z niego na pogotowie, czym zainteresowała się jedna z ogólnopolskich stacji telewizyjnych. Przyznam się, że pod koniec szóstej godziny czekania chciałem zrobić podobnie, ale obawiałem się, że mogę dodzwonić się na łódzkie. Siedzący obok mnie chory powiedział: „czekamy jeszcze piętnaście minut i wracamy do domu”. Tylko, że dla mnie jest to śmiech przez łzy. Na szczęście otworzyły się drzwi gabinetu. Grodziski szpital jest na najlepszej drodze do zaliczenia podobnej wpadki w najbliższym czasie i nawet specjaliści od public relations mu nie pomogą.

Ktoś może zarzucić, że jestem niesprawiedliwy. Tak jestem niesprawiedliwy, podobnie jak niesprawiedliwie postępuje się wobec moich bliskich w grodziskim szpitalu. Nigdy więcej cegiełek, datków na WOŚP, honorowego krwiodawstwa itp. Po co to wszystko, skoro chory i tak nie może z tych dobrodziejstw skorzystać.

Tego obrazu nie zmieni nawet rejestratorka o takim samym nazwisku (zbieżność przypadkowa), jak niżej podpisany. Obserwowałem jej pracę przez 6 godzin. Kobieta uwijała się jak w ukropie, ale też nie mogła nic poradzić, bo takie jej stworzono warunki pracy. Mówi, że jest dwóch lekarzy: jeden pełni dyżur w karetce pogotowia, drugi przyjmuje w SOR. W związku z tym mam pytanie do Pana Starosty: ilu lekarzy (nie ratowników medycznych) odpowiada za bezpośrednie ratowania życia mieszkańców czterdziestotysięcznego miasta oraz powiatu? Logika podpowiada, że dwóch.
Z nazwy oddziału wypadałoby zostawić tylko „szpitalny oddział”, bo ratunkowy to on raczej nie jest.

Wstydzę się, że grodziski szpital nosi imię Jana Pawła II. Doprawdy nasz Wielki Rodak musi się przewracać w grobie. A wydawać by się mogło, że powinno zobowiązywać. Co najwyżej zasługuje na imię doktora Sztrosmajera z serialu „Szpital na peryferiach”, bo to co się w nim dzieje przypomina czeski film. Czy gdyby Jan Paweł II po zamachu na swoje życie lub uszkodzeniu biodra trafił na Szpitalny Oddział Ratunkowy w grodziskiej nemocnicy, też musiałby czekać sześć godzin?
Odpowiedzcie na to pytanie Panie Starosto, Panie i Panowie Dyrektorzy. Pora zakasać rękawy i zabrać się ostro do roboty, przebudzić z zimowego snu. Halo, czy jest tu jeszcze ktoś?

Niewątpliwie mocnym akcentem kończącym pierwszy kontakt przywiezionego przeze mnie chorego z grodziskim szpitalem, jak uderzenie obuchem w głowę była opłata za parking w wysokości 18 złotych za pół dnia. Brakowało jeszcze ludzika machającego ręką na pożegnanie z napisem: „zapraszamy ponownie”.

Powie ktoś, leżącego się nie kopie, ale skoro można pacjenta to osoby odpowiedzialne za ten stan należałoby kopnąć w pewne miejsce ciała i to zdrowo. Jeżeli ktokolwiek po przeczytaniu tego tekstu poczuje się obrażony, to tak miało być. Ma boleć. Bez znieczulenia. Tym bardziej bez wyrazów szacunku i poważania.
Polub nas na Facebook


To może Cię zainteresować: