„Nie dam się złamać”

Każdy kandydat na burmistrza liczy na to, że rozwój jego gminy będzie uwzględniał potrzeby mieszkańców. Funkcjonowanie miasta w dużym stopniu zależy jednak od dobrej współpracy pomiędzy jego organami, czyli burmistrzem a Radą gminy. Co jednak, gdy ta współpraca nie układa się? O wyznaczaniu kierunków działań, rozwoju miasta i zbliżającym się referendum mówi Burmistrz Milanówka Piotr Remiszewski w rozmowie z Kamilem Kubackim.

Kamil Kubacki: Gdy spotkaliśmy się na początku Pana kadencji, mówił Pan o wielkich planach dotyczących rozwoju gminy. Jakie są trzy najważniejsze rzeczy, które udało się zrealizować?

Piotr Remiszewski: W krótkim czasie, raptem przez półtora roku udało się pozyskać środki zewnętrzne na kwotę projektów przekraczającą 13 mln zł. Zaoszczędziliśmy w tym samym czasie ponad 6 mln zł. Zatem sumarycznie mamy 19 mln zł środków w budżecie, które w poprzednim systemie zarządzania miastem bezpowrotnie byśmy stracili. Budowa żłobka publicznego jest inwestycją przenoszącą Milanówek do standardów XXI w.  Już w ciągu pierwszych dwóch tygodni mojej kadencji udało się nam pozyskać około 1,5 miliona złotych na ten cel. Zaczęliśmy też przystosowywać do tego budynek, który już wcześniej przeszedł termomodernizację. Moja poprzedniczka chciała tu stworzyć Centrum Kultury. Uznałem, że sensowniejsze będzie, żeby ten obiekt wykorzystać inaczej. Drugą taką inwestycją jest basen. Dokonaliśmy modernizacji tego miejsca i to nie tylko samego basenu, ale i najbliższej okolicy, która stała się chętnie odwiedzanym terenem rekreacji i wypoczynku. Nie zasypiamy gruszek w popiele. W tym roku na terenie basenu została wymieniona nawierzchnia. Usunęliśmy całkowicie płyty chodnikowe datowane na lata 70. ubiegłego wieku, które wymieniliśmy na estetyczną kostkę. Modernizujemy brodzik dla dzieci, który ku radości naszych milusińskich i ich rodziców będzie funkcjonował już od czerwca. W ciągu 1,5 roku udało się wybudować lub wyremontować 16 dróg oraz poprawić nawierzchnię dróg gruntowych i to niewielkim kosztem.

K.K.: A jak przez ten czas wyglądał budżet miasta? Na tak duże inwestycje potrzeba też i dużych środków finansowych.

P.R.: Możemy pochwalić się dużymi oszczędnościami w budżecie miasta. Wprowadzone przez nas zmiany, a przede wszystkim ograniczenie korzystania z usług zewnętrznych, dają nam dodatkowe około 4 miliony złotych w kasie rocznie. Rząd narzucił nam rozwiązania, które rykoszetem bardzo mocno w nas uderzają. Jest to np. ulga dla osób do 26. roku życia, które nie muszą płacić podatku dochodowego czy obniżenie o 1% pierwszego progu podatkowego. To powoduje, że nasz budżet, który w prawie 50% zależy od podatków od osób fizycznych, w istotny sposób będzie na tym tracił. Niemniej, wszystkie oszczędności, jakie udało nam się poczynić, bilansują te straty. Bez spadku jakości usług dla miasta, koszty utrzymania dróg czy zieleni miejskiej spadły o 70% w porównaniu do czasu, kiedy takie usługi wykonywała firma zewnętrzna. Przez ostatnie 1,5 roku pozyskaliśmy także dofinansowanie wielu realizowanych inwestycji, co nie zdarzyło się do tej pory w historii Gminy.

K.K.: Rozpoczął Pan kadencję od zmian prowadzących do rozwoju Milanówka, ale nie obyło się również bez konfliktów. Czy spodziewał się Pan takiego przyjęcia przez Radę Gminy?

P.R.: Miałem świadomość, że ci, co przegrali wybory, tak szybko nie pogodzą się z przegraną. Nie spodziewałem się jednak aż takiego oporu. Początkowo radni blokowali wszelkie moje działania i prorozwojowe inicjatywy. Nawet radni z mojego komitetu dali się zwieść. Sytuacja była, delikatnie mówiąc, mało komfortowa, ale nie tylko dla mnie. Cierpieli też z tego tytułu mieszkańcy. Warto zadać sobie pytanie, dlaczego tak się stało. Jak nie wiadomo o co chodzi,  jak mówi przysłowie: to chodzi prawdopodobnie o pieniądze. I można tu wywnioskować, że ten opór wynika z tego, że część osób straciła swoje przywileje i inne korzyści, więc jest to klasyczny syndrom odstawienia, który odbija się czkawką na nas wszystkich. Całe szczęście jestem odporny na tego typu działania i absolutnie żadnym sposobom nacisku się nie poddam. Nie można dopuścić, by powrócił system, moim zdaniem patologiczny, który świetnie działał kosztem jakości życia mieszkańców.

K.K.: Czy ma Pan pomysł, aby ten narastający konflikt zakończyć?

P.R.: Ten temat po części jest już zakończony, bo o ile sam konflikt nadal trwa, to nie ma takiego istotnego znaczenia, jak do tej pory. W tym momencie większość radnych w Radzie Miasta popiera nowy plan rozwoju i to jest rzecz, która daje nam możliwość normalnego funkcjonowania. Możemy w pełni realizować mój program wyborczy, którym przekonałem większość mieszkańców, by poszli i oddali na mnie głos. Za co serdecznie dziękuję i podkreślam, że jestem tu po to, aby reprezentować interes mieszkańców – nie swój i zależy mi na harmonijnym rozwoju miasta, podobnie jak prawie 16 tys. innych osób, które tu mieszkają.

K.K.: Jednak przed Panem duże wyzwanie. Już 14 czerwca odbędzie się referendum, w którym to mieszkańcy ocenią Pana dotychczasową pracę.

P.R.: My tu wszyscy jesteśmy po to, żeby poddawać się ocenie społecznej. Jednak dla mnie w tej sytuacji jest to pewnego rodzaju konflikt logiczny, bo zwykle referendum wynika z niezadowolenia zarządzaniem gminą przez włodarza, gdy ten systematycznie, powtarzalnie nie działa zgodnie ze społeczną umową. Ja robię to, co obiecywałem. Gdy się tego nie robi, wówczas jest racjonalna i rozsądna podstawa do jego odwołania. A tu zaledwie po roku mojego urzędowania w mieście, ta inicjatywa referendalna została złożona. Chce się odwołać człowieka, który w gruncie rzeczy ma dokonania w rozwoju miasta, a poza tym zarzuca mi się wiele zaniedbań i zaniechań, które miały miejsce w kilku poprzednich kadencjach. Ja wiem, że występuję tu jako sędzia we własnej sprawie, ale to są fakty, a z faktami przecież się nie dyskutuje. Milanowianie to inteligentni mieszkańcy, wiedzą, o co tutaj chodzi. Nie da się mówić, że nic się nie dzieje, skoro udało się tyle zrobić w tak krótkim czasie.   

K.K.: Jednym z punktów Pana programu wyborczego była zmiana wizerunku i estetyki miasta. I można powiedzieć, że udało się to osiągnąć, poprzez chociażby nową zieleń. Jakie ma Pan jeszcze pomysły, aby dalej rozwijać miasto w tym zakresie?

P.R.: Sukces w dużej mierze zależy od tego, jakimi ludźmi się otaczamy. Ja mam zaszczyt być szefem wielu kreatywnych i merytorycznie przygotowanych pracowników. Zależy nam, aby kilka rzeczy poprawić, ale nie tylko pod względem estetycznym, ale również pod względem walorów przyrodniczych i paru innych rzeczy, np. w oparciu o retencję wody. Milanówek jest jeszcze w tej dobrej sytuacji, że tej wody, póki co, mamy wystarczająco dużo i nie mam obaw, że może jej zabraknąć. Jednak warto myśleć perspektywicznie i być przygotowanym na najgorsze. Własny system retencji wody pozwoli w przyszłości być może uniknąć momentu krytycznego, jeśli chodzi o jej zapasy. Będę chciał zachęcać mieszkańców do włączenia się do takiego programu, np. poprzez przyłączanie się do kanalizacji i zamianę własnego zbiornika na nieczystości płynne na zbiornik retencyjny. Rozpocząłem już rozmowy z MPWiK, które takie zbiorniki mógłby sterylizować.

K.K.: Pozostając przy temacie MPWiK. Z informacji, do jakich dotarliśmy i w ostatnich tygodniach poruszaliśmy na łamach Gazety Obiektywnej, zakład jakiś czas temu realizował program, dzięki któremu przewodnicząca Rady Miasta otrzymała panele fotowoltaiczne. Jak w tej chwili wygląda sprawa rozliczenia tego projektu?

P.R.: Nie mogę udzielić w tej chwili szczegółowych informacji na ten temat, bo sprawa jest rozwojowa, niestety w tym negatywnym znaczeniu. Jest dużo nieścisłości, które wymagają wyjaśnień. Jest wysoce prawdopodobne, że sytuacją zajmą się odpowiednie instytucje, łącznie z organami ścigania.

K.K.: Dochodzą do nas coraz częściej słuchy o próbach tworzenia gęstej zabudowy w różnych częściach Milanówka. Czy są to działania w kierunku rozwoju miasta?

P.R.: Rozsądny gospodarz stara się ten koszyk możliwości rozszerzać, ale w zbilansowany sposób. Póki będę burmistrzem, absolutnie nie dam zgody, żeby Milanówek stał się drugim Ursynowem. Natomiast trzeba sobie także zdawać sprawę, że pieniądze w budżecie gminy pozyskujemy z różnych źródeł. Stąd warto pochylić się nad perspektywą nowych rozwiązań i zaproszeniem do Milanówka nowych mieszkańców, a przynajmniej nad zadbaniem, by zahamować ujemny przyrost naturalny, który z roku na rok tylko się powiększa. Jest to około 100 mieszkańców mniej każdego roku. To dosyć sporo. Wiem, że w sąsiednich gminach ten wskaźnik wygląda znacznie lepiej. W Grodzisku przyrost naturalny jest cały czas dodatni. Oczywiście to jest inna gmina, inna skala, ale proporcjonalnie dobrze byłoby, gdybyśmy utrzymywali pod tym względem podobne parametry.

K.K.: Jak w takim razie w najbliższym czasie będzie zmieniać się miasto, aby tych mieszkańców przyciągnąć?

P.R.: Żeby konstruktywnie zmieniać miasto trzeba jasno zdefiniować jego potencjał. Potencjałem Milanówka jest kultura, edukacja i sport. To są te obszary, których udział powinniśmy zwiększać, a w niektórych przypadkach stawiać na nogi. Paradoks Milanówka polega na tym, że kultura nie ma swojego miejsca, a mamy przecież znakomitych kreatorów kultury, świetnie działające osoby w Milanowskim Centrum Kultury z Panią Dyrektor na czele. Nie mniej jednak te osoby nie mają gdzie tworzyć, bo nie ma, póki co, żadnego obiektu, w którym można te działania prowadzić. Moim zdaniem zupełnie nieuzasadnione było wyłączenie Teatru Letniego – komuś bardzo zależało na tym, aby doprowadzić do rozbiórki tego budynku. Mam nadzieję, że uda nam się go ponownie uruchomić. Zleciłem już szczegółową ekspertyzę jego stanu. Mam wrażenie, że dwie poprzednie z 2015 r. robione były prawdopodobnie pod konkretną tezę – obiekt nie nadaje się do użytku. Okazuje się jednak, że niewielkim kosztem dałoby się odświeżyć obiekt wraz z przeprowadzeniem koniecznych napraw. Koszt 500 tysięcy to nie są duże nakłady finansowe, biorąc pod uwagę, że budowa takiego obiektu od zera – to nakłady finansowe rzędu od 10 do kilkudziesięciu milionów złotych.

K.K.: Czy myśli Pan o współpracy z innymi samorządowcami? Wiemy, że burmistrz Podkowy Leśnej zaproponował Panu wspólne działania w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego.

P.R.: Jesteśmy na to otwarci. To sytuacja, która nigdy wcześniej nie miała miejsca, jeśli chodzi o tak wielką skalę współpracy pomiędzy jednostkami samorządu terytorialnego. Działamy nie tylko z innymi gminami takimi, jak Brwinów czy Podkowa Leśna, ale także z powiatem, z którym obecnie planujemy budowę czterech rond na terenie miasta. Wreszcie mamy jakiś rozsądny i przede wszystkim realny kontakt z naszymi sąsiadami. Staramy się łączyć, a nie dzielić i szukamy wspólnego potencjału w różnych obszarach inwestycyjnych. Jestem przekonany, że idziemy w bardzo dobrą stronę. To świetny moment dla Milanówka. Czas pewnego przełomu. Mamy możliwości i dobrą okazję do tego, aby miasto się rozwijało szybciej niż kiedykolwiek w jego stuletniej historii.

K.K.. Dziękuję za rozmowę.

P.R. Ja również dziękuję.

Polub nas na Facebook


To może Cię zainteresować: